Co się stało w Amos Poland?
6 gru 2016 14:42

Jeszcze we wrzeœniu 2000 roku w Polsce działało dwóch przedstawicieli firmy CreoScitex: Amos Poland i Publishing Institute. Dziœ jest ich trzech Đ poza wspomnianymi największy na œwiecie koncern oferujšcy rozwišzania z sektora prepress reprezentuje kolejna firma: Digiprint. W poprzednim wydaniu Poligrafiki opublikowaliœmy dwa dokumenty, po otrzymaniu których postanowiliœmy zbadać sprawę firmy Amos Poland. Zwłaszcza, że w zwišzku z podejrzeniem o nieprawidłowoœci w prowadzonej działalnoœci gospodarczej na poczštku kwietnia sšd zastosował tymczasowy areszt wobec Waldemara P., b. prezesa i udziałowca Amos Poland. W ostatnich dniach maja areszt został uchylony, a Waldemar P. zgodził się na rozmowę z nami, którš publikujemy w dalszej częœci artykułu. Uporzšdkujmy fakty W 1993 roku w Warszawie powstała spółka z ograniczonš odpowiedzialnoœciš Amos Poland. Od sierpnia 1995 roku jej udziałowcami były firmy: AMA spol. s.r.o. z siedzibš w Pradze, która objęła 89% udziałów, i FRA EDV Handels und Dienstleistung GmbH z siedzibš w Wiedniu, która objęła 11% udziałów. Firmš od chwili powstania jednoosobowo zarzšdzał Waldemar P. W skład trzyosobowej rady nadzorczej weszli: Ondr˙ej Ryc˙l (od poczštku jej przewodniczšcy), Martin Kanok i Pavel Krcm‡r˙. Ryc˙l na co dzień odpowiada za sprzedaż w firmie Amos Cz., reprezentujšcej Creo-Scitex (a wczeœniej Scitex) na obszarze Czech. Pełni również funkcję pełnomocnika spółki do zawierania umów z członkami zarzšdu. W latach 90. Amos Poland, podobnie jak cały polski rynek poligraficzny, prosperował bardzo dobrze. Będšc wyłšcznym przedstawicielem izraelskiej firmy Scitex w Polsce, oferował sprzęt i oprogramowanie z najwyższej półki. Z czasem, poza działem handlowym, powstały dział serwisowy, studio œwiadczšce usługi w zakresie cyfrowej przygotowalni, miały miejsce spektakularne kontrakty, jak choćby kompletne wyposażenie studia prepress wydawnictwa Axel Springer Polska. Na poczštku 2000 roku dział prepress Scitex Corporation połšczył się z kanadyjskš firmš Creo, tworzšc koncern CreoScitex. Firma stała się jednym z największych na œwiecie dostawców sprzętu poligraficznego w ogóle (10. miejsce pod względem obrotów wg zestawień ăFinancial TimesÓ z maja 2000) i największym dostawcš systemów cyfrowej przygotowalni. Mniej więcej w tym samym czasie, w marcu 2000 roku, zaszły zmiany strukturalne wewnštrz spółki Amos Poland. Firma reprezentowała wówczas, poza CreoScitex, kilku innych producentów, m.in. Scitex Digital Printing i Artwork Systems. W marcu ubiegłego roku, w œlad za wczeœniejszym przyrzeczeniem czeskiego wspólnika, Waldemar P., dotychczas zarzšdzajšcy jednoosobowo firmš, stał się posiadaczem pakietu 38% udziałów spółki. Umowa spółki była tak skonstruowana, że do podejmowania uchwał na walnym zgromadzeniu wspólników potrzebna była obecnoœć 2/3 kapitału, a więc 66,6%. Zatem bez obecnoœci P. walne zgromadzenie nie mogło się odbyć. Do życia powołany został trzyosobowy zarzšd Amos Poland w składzie: Waldemar P., Olga Vor‡c˙kov‡ i Petr Krc˙m‡r˙ (brat Pavla Krc˙m‡r˙a, członka rady nadzorczej z ramienia firmy AMA). Każdy z członków miał prawo do jednoosobowego i samodzielnego reprezentowania firmy na zewnštrz. Jednak wniosek o wpisanie zmian do rejestru spółek handlowych został skonstruowany dopiero we wrzeœniu 2000 roku i to za sprawš czeskich członków zarzšdu. Przez pół roku polska strona nie wprowadziła zmian w rejestrze handlowym. Amos Poland oskarżaÉ Ondr˙ej Ryc˙l, przewodniczšcy rady nadzorczej Amos Poland Sp. z o.o., twierdzi, że już w okresie wakacji doszło do pierwszych poważniejszych tarć między P. a pozostałymi członkami zarzšdu i pozostałymi wspólnikami. Đ Na przykład na polecenie P. przedstawiciel Amos Poland z ramienia firmy AMA nie został wpuszczony do b. siedziby spółki przy Reymonta 12 (w pierwszych dniach kwietnia firma Amos Poland przeniosła się do nowej siedziby Đ red.). Jak już wspomniano, dopiero we wrzeœniu Czesi zorientowali się, że przeprowadzone w marcu zmiany w spółce nie zostały zarejestrowane w sšdzie. Mówi Ryc˙l: To zaœ, mimo że samo w sobie było działaniem wbrew prawu, dawało wolnš rękę P. w podejmowaniu strategicznych decyzji zwišzanych z działalnoœciš Amos Poland. Zgodnie z kodeksem handlowym, wszystkie wišżšce z prawnego punktu widzenia decyzje mógł podejmować 3-osobowy zarzšd. Mógł, gdyby był zarejestrowany... Wniosek o wpisanie w rejestrze handlowym zmian w strukturach spółki został skierowany do Sšdu Rejestrowego w Warszawie 18 wrzeœnia 2000 roku. Zapis o nowych członkach zarzšdu pojawił się 10 paŸdziernika, zaœ kilka dni wczeœniej Đ jak wynikało z informacji, która dotarła do prasy branżowej, w tym do redakcji Poligrafiki Đ powstała spółka Digiprint, która ăwyodrębniła się z działu handlowego i działu serwisu Amos PolandÓ. Jej największym udziałowcem (31%) został P. Pozostali wspólnicy sš byłymi pracownikami Amos Poland, wchodzš też w skład 4-osobowego zarzšdu firmy. W informacji można było również przeczytać, że nowa firma ăprzejmuje serwis gwarancyjny i pogwarancyjny wszystkich instalacji Amos PolandÓ. Już wówczas Digiprint był przedstawicielem zagranicznych dostawców dotychczas reprezentowanych przez Amos Poland, w tym kluczowego partnera w działalnoœci firmy Đ CreoScitex. Ondr˙ej Ryc˙l twierdzi, że wszystkie działania zwišzane z powołaniem firmy Digiprint do życia, a następnie z przejęciem klientów, dostawców, pracowników, baz danych, informacji z księgowoœci itd. noszš znamiona przestępstwa gospodarczego: W tej sprawie już zostało skierowane doniesienie do prokuratury. Dotyczy ono pogwałcenia zasad prawa karnego, kodeksu spółek handlowych oraz prawa o nieuczciwej konkurencji przez P. Zostaliœmy zwyczajnie oszukani. Łamišc wszelkie możliwe przepisy nasz wspólnik powołał do życia konkurencyjnš firmę i ăwyprowadziłÓ z Amos Poland cały zgromadzony tu potencjał: dostawców, klientów, pracowników, kontakty. Zniknęły wszystkie dokumenty handlowe spółki Amos Poland. Ba, jeszcze do niedawna pracownicy Digiprint jeŸdzili samochodami należšcymi do Amos Poland, używali też naszych telefonów komórkowych, zaœ sam P. urzędował w b. siedzibie firmy przy ul. Reymonta do 12 stycznia tego roku. Zarzuty kierujemy pod adresem człowieka, który przez wiele lat prowadził stworzonš przez nas spółkę, za co w ubiegłym roku został nagrodzony w postaci pakietu 38% udziałów. Nasze bezgraniczne zaufanie do Waldemara P. okazało się niemal gwoŸdziem do trumny Amos Poland. Polski wspólnik bezprawnie, podkreœlam to raz jeszcze, podejmował decyzje, które w naszym rozumieniu miały doprowadzić do bankructwa Amos Poland i Đ okłamujšc po kolei wszystkich zainteresowanych Đ przejšł w cišgu kilku tygodni to, na co nasza firma pracowała przez wiele lat. Do tego odkryliœmy, że pod tym samym adresem, co Amos Poland, zarejestrowana została w 1995 roku spółka Soma (Amos pisane wspak), będšca w 100% własnoœciš Waldemara P., która pobierała prowizje za poœrednictwo w realizacji kontraktów firmy Amos Poland Đ kontynuuje Ryc˙l. Đ Firma ta bezprawnie otrzymywała wynagrodzenie za poœrednictwo, które Đ przyznacie to Państwo Đ było absolutnie zbędne. Firma Soma nie tylko była zarejestrowana pod tym samym adresem, co Amos Poland, ale i jej księgowoœć znajdowała się w komputerach Amosa; spółka Soma nie miała odrębnego działu księgowoœci ani zresztš żadnych innych oficjalnie zatrudnionych pracowników. Z tego, co nam wiadomo, jeszcze w połowie 2000 roku pobierała prowizje za częœć kontraktów zawieranych przez naszš firmę. *** W czwartek 5 kwietnia Waldemar P. został tymczasowo aresztowany na okres 3 miesięcy. Informację tę potwierdziła kilka dni potem Małgorzata Herter-Dziurzyńska, rzecznik prasowy prokuratury rejonowej Warszawa-Żoliborz. Jak usłyszeliœmy, Waldemar P. został aresztowany ăza nadużycia w udzielonych mu uprawnieniach prezesa zarzšdu, prowadzenie działalnoœci konkurencyjnej w innej firmie oraz niezgodne z prawem przywłaszczenie dużych sum pieniędzyÓ. Jak stwierdziła wówczas rzecznik prokuratury, zarzuty postawione P. sš ăpoważneÓ, a skala nadużyć jest ădużaÓ. Areszt zastosowano, gdyż ăistniała obawa, że podejrzany będzie próbował tuszować dowody zwišzane z postawionymi mu zarzutamiÓ. Digiprint odpiera zarzuty Tymczasem w ostatnich dniach maja, m.in. wskutek wpłacenia kaucji, areszt wobec Waldemara P. został uchylony. 28 maja w siedzibie firmy Digiprint rozmawialiœmy z jej udziałowcami, byłymi pracownikami Amos Poland: Waldemarem P., Arturem Elceserem, Edwardem Godawš i Dariuszem Szulgowiczem; ostatni trzej panowie sš również założycielami nowej spółki. Na pytanie o zarzuty stawiane przez stronę czeskš Waldemar P. odpowiada: Na temat spółki Digiprint powinni się wypowiedzieć przede wszystkim jej pracownicy. W momencie, kiedy powstawała, ja kierowałem jeszcze firmš Amos Poland. Jestem udziałowcem Digiprint, ale nie jej założycielem. Jak doszło do jej powstania, opowiedzš koledzy. Ważne jest natomiast, co przedtem stało się w Amos Poland. Zakładałem spółkę Amos Poland w roku 1993; właœcicielem była wówczas firma austriacka, ja zaœ stanowiłem jednoosobowy zarzšd. Poczštkowo firma Amos prosperowała bardzo dobrze, jej filie znajdowały się także w Czechach, Rosji, a nawet niewielka filia w Nowym Jorku. W roku 1995 nastšpiły zmiany własnoœciowe: Austriacy wycofali się, a większoœciowym udziałowcem stał się Amos czeski, powstała też rada nadzorcza składajšca się z trzech czeskich udziałowców. Ja nadal pełniłem funkcję prezesa zarzšdu. Firma się rozwijała; składała się z dwóch częœci: handlowej i usługowej. W porównaniu z pozostałymi spółkami Amos, polska spółka prosperowała dobrze i sšdzę, że główny dostawca Đ Scitex Đ był zadowolony z jej działalnoœci. Problemy zaczęły się właœnie w roku 1995; moim zdaniem wišzały się one z wejœciem do grona udziałowców osoby, która zaczęła wymuszać inny sposób zarzšdzania firmami. Jak pokazała praktyka, nie był on korzystny dla spółek grupy Amos. Działalnoœć ta miała bowiem na celu obniżenie kosztów firmy m.in. poprzez zmniejszanie pensji pracowników. Odbywało się to w sposób na tyle nieracjonalny, że groziło Đ z mojego punktu widzenia, jako zarzšdcy firmy Đ jej unicestwieniem. Według mnie właœnie wykwalifikowani pracownicy stanowili o sile firmy; dzięki nim udawało się pozyskiwać klientów. Konflikt więc narastał, a możliwoœć jego rozwišzania pojawiła się pod koniec roku 1999. Wówczas to duży amerykański koncern poligraficzny, jeden z największych na œwiecie, złożył ofertę kupna 100% udziałów spółki Amos, a właœciwie jej filii polskiej i czeskiej. Rosyjski Amos nie był przedmiotem zainteresowania, gdyż jego kłopoty zaczęły się kilka lat wczeœniej i w tym czasie praktycznie jego działalnoœć zamierała. Koncern był zainteresowany wyłšcznie działalnoœciš usługowš, działalnoœć handlowa nie interesowała Amerykanów. Na jednym ze spotkań przedstawili wspólnikom Đ w tym i mnie Đ swojš wizję funkcjonowania spółek polskiej i czeskiej, w myœl której ja miałem zarzšdzać obiema firmami. Czy był Pan już wtedy udziałowcem firmy Amos? Waldemar P.: Formalnie zostałem udziałowcem w roku 2000, natomiast wczeœniej obowišzywała niepisana, nieformalna umowa, według której od 1995 roku miałem ok. 49% udziałów w spółce. W momencie, kiedy formalnie objšłem udziały w spółce, powstał także zarzšd, do którego oprócz mnie weszły 2 osoby ze strony czeskiej. Miał to być rodzaj zabezpieczenia; czescy członkowie nie pełnili funkcji zwišzanych z zarzšdzaniem i w zasadzie w ogóle nie pojawiali się w Polsce. Dlaczego te zmiany nie zostały przez pół roku zarejestrowane? W.P.: Ponieważ koledzy z Czech nie zawsze byli w stanie dopilnować wszystkich zmian formalnych. W sšdzie rejestrowym wymagane były wzory podpisów potwierdzone przez polskiego notariusza, a ponieważ członkowie zarzšdu nie przyjeżdżali do Polski, potwierdził je notariusz czeski i sšd domagał się potwierdzenia jeszcze przez ambasadę polskš. Ja tych dokumentów nie otrzymałem, choć poinformowałem czeskich kolegów o wymaganiach sšdu. Wróćmy do oferty złożonej przez AmerykanówÉ W.P.: Trwały przygotowania do sprzedaży spółki, a jednoczeœnie narastały wewnštrz niej niesnaski spowodowane, jak sšdzę, głównie propozycjš Amerykanów co do mojej osoby. Rozpoczšł się proces weryfikacji obu firm Amos Đ polskiej i czeskiej Đ przez firmę audytorskš Price Waterhouse, który miał posłużyć do właœciwej wyceny. Raptem proces ten został gwałtownie zahamowany przez stronę czeskš: pracownicy firmy audytorskiej zostali wyrzuceni ze spółki polskiej przez jednš z osób bez podania powodu. Osoba ta chciała również mieć bezpoœredniš kontrolę finansowš nad spółkš; choć formalnie nie miała do tego prawa, zgodziłem się, aby załagodzić konflikt. Spowodowało to liczne perturbacje, m.in. obniżenie pensji pracowników (choć sytuacja finansowa firmy nie zmuszała do tego) oraz opóŸnienie płatnoœci; wreszcie powiedziałem, że nie godzę się na takie funkcjonowanie firmy, ponieważ osoba ta formalnie nie odpowiada przed prawem polskim za zarzšdzanie firmš, a wybrany zarzšd w ogóle się w firmie nie pojawia. Wtedy ze strony koncernu amerykańskiego padła propozycja zakupu wyłšcznie spółki polskiej, było to w listopadzie ub.r. Koncern poszukiwał na rynku polskim dobrej firmy usługowej i jego wybór padł na Amos Poland, m.in. dlatego, że spółka miala bardzo nowoczesnš strukturę. W tym czasie powstała już spółka Digiprint? Ponieważ amerykański koncern był zainteresowany tylko częœciš usługowš, nie było wiadomo, co się stanie z działem handlowym Đ mówiš Artur Elceser i Edward Godawa, którzy byli pracownikami działu handlowego Amos Poland. Đ Atmosfera była nerwowa. W tym samym czasie zaczęła się nie do końca jasna, lecz ucišżliwa dla nas reorganizacja wewnštrz spółki dotyczšca spraw finansowych. Wišzało się to m.in. z koniecznoœciš przygotowywania przez nas pracochłonnych sprawozdań finansowych, na czym cierpiała właœciwa nasza praca, i opóŸnianiem wypłat prowizji stanowišcych integralnš częœć naszych pensji. Spotkania z czeskimi udziałowcami odbywały się w sposób Đ delikatnie mówišc Đ niekulturalny. Groziło nam pozostanie z dnia na dzień bez pracy i pieniędzy. Pracowaliœmy ze sobš od kilku lat, więc zaczęliœmy się zastanawiać: czy znaleŸć sobie nowš pracę i iœć każdy swojš drogš, czy też próbować zrobić coœ wspólnie. Tak razem z Darkiem Szulgowiczem, który od 1993 roku był szefem serwisu, postanowiliœmy założyć spółkę Digiprint. Uzyskaliœmy poparcie i zapewnienie pana Christosa Tatsisa, wówczas szefa sprzedaży CreoScitex na Europę Œrodkowš i Wschodniš, że pod własnym szyldem nadal będziemy mogli sprzedawać produkty firmy Creo-Scitex. Warunkiem była obecnoœć w spółce również pana Waldemara P., gdyż ludzie z Sciteksu znali go od lat, mieli do niego zaufanie i był dla nich gwarantem stabilnoœci, bezpieczeństwa i sukcesu nowej firmy. Ja w tym czasie Đ wyjaœnia Waldemar P. Đ byłem zajęty sprzedażš polskiej spółki. Koledzy z działu handlowego oznajmili, że nie sš w stanie pracować w spółce na warunkach stworzonych przez czeskich udziałowców i chcš odejœć. Uważałem, że sytuacja jest krytyczna. Spółka Scitex była zainteresowana wyłšcznie wynikami; osoba odpowiedzialna za nasz rynek uważala, że najważniejsi sš ludzie Đ to oni sprzedajš urzšdzenia. Nie wyobrażałem sobie prowadzenia działalnoœci w sytuacji, kiedy cały dział handlowy rezygnuje z pracy. Zgodził się Pan więc zostać udziałowcem w nowej spółce, będšc udziałowcem i członkiem zarzšdu Amos Poland Đ to jeden z głównych zarzutów wobec Pana. W.P.: Z mojego punktu widzenia istotne było zapewnienie cišgłoœci funkcjonowania działu usługowego, dostarczania materiałów eksploatacyjnych; chciałem mieć wpływ na cišgłoœć dostaw, na ceny materiałów dla działu usługowego, szczególnie w okresie negocjacji z Amerykanami. Kiedy koledzy zaproponowali mi udziały w spółce Digiprint, sprawdziłem, czy prawo polskie dopuszcza takš sytuację. Według kodeksu handlowego, który obowišzywał w ubiegłym roku, nie było ograniczeń: współwłaœciciel i członek zarzšdu mógł być udziałowcem innych spółek. Przepisy zmieniły się od 1 stycznia br. A inne zarzuty? W.P.: Nie zabrałem ze spółki Amos Poland baz danych, działów, sprzętu itp. Đ panowie, którzy odeszli, zabrali wyłšcznie swojš wiedzę. Bezzasadny jest również zarzut dotyczšcy używania firmowych samochodów i telefonów komórkowych. Jak już tu wyjaœniłem, nie zakładałem spółki Digiprint i nie jestem członkiem jej zarzšdu. Wspólnicy czescy wiedzieli o powstaniu nowej firmy od paŸdziernika ubiegłego roku. Nie było również takiej sytuacji, w której czescy współwłaœciciele nie zostali wpuszczeni do siedziby firmy Amos Poland przez ochronę. Jeden z podstawowych zarzutów dotyczy działajšcej pod adresem Amos Poland spółki Soma... W.P.: Spółka Soma powstała w 1995 roku przy pełnym współudziale i œwiadomoœci czeskich wspólników. Służyła oszczędnoœciom finansowym w spółce Amos Poland. Pracownicy, których wynagrodzenia w tym okresie wzrosły, otrzymywali je za poœrednictwem firmy Soma. Do prokuratury zostały dostarczone dokumenty, z których wynika, że pienišdze zostały wypłacone pracownikom, a nie przywłaszczone przeze mnie. Jak zakończyła się sprawa sprzedaży spółki Amos Poland amerykańskiemu kontrahentowi? W.P.: Negocjacje były bardzo intensywne, trwały nawet w okresie przed- i międzyœwištecznym. Przygotowanie dokumentów było objęte limitem czasowym Đ do 6 stycznia br., potem traciły ważnoœ. Na poczštku stycznia rozmowy zostały zerwane przez stronę czeskš. 11 stycznia, kiedy firma normalnie funkcjonowała, a ja miałem jeszcze nadzieję na powrot do negocjacji, wspólnicy czescy wtargnęli siłš do firmy wraz z zarzšdem, prawnikami i ochroniarzami. Przyjechałem natychmiast na Reymonta, poinformowany przez pracowników. Chciano wyłamać drzwi do mojego gabinetu, więc je otworzyłem, aby zachować pozory wobec pracowników i klientów, którzy byli przy tym obecni. Zabrano mi komputer, zmieniono zamki, zostałem siłš wyrzucony z firmy. Pracownikom przedstawiono dokument, w którym napisano, że zarzšd przejmuje funkcje zarzšdzania firmš, natomiast moje obowišzki zostajš ograniczone. Pod koniec marca miało miejsce doniesienie do prokuratury i tymczasowe zatrzymanie Pana. Co się wydarzyło w firmie przez okres od stycznia do marca? W.P.: Odchodzili pracownicy i klienci, firma się rozpadała. Przeprowadzano weryfikację księgowoœci. Formalnie nadal byłem prezesem zarzšdu, aż do 28 marca br., kiedy złożyłem rezygnację. Pracownicy, którzy odchodzili, nie dostali pensji, co nie było zwišzane z sytuacjš finansowš firmy. Złożyli skargę do inspekcji pracy, w której protokole ja figuruję jako pracodawca, choć de facto nie było mnie już w spółce Đ byli pełnomocnicy zarzšdu. W ostatniej chwili udało mi się jeszcze wypłacić te zaległe wynagrodzenia. Jeœli chodzi o doniesienie do prokuratury i jego konsekwencje, to sšdzę, że prokuratura polska rzadko jeszcze spotyka się z zarzutami działania na szkodę spółki i nie jest do takiego postępowania dostatecznie przygotowana. Postępowanie zostało wszczęte na podstawie jednostronnych informacji strony czeskiej; obecnie jestem w trakcie dostarczania odpowiednich dokumentów i mam nadzieję, że sytuacja się wyjaœni. Rozmawiali Sławomir Sokołowski i Iwona Zdrojewska