Drukarze brytyjscy też patrzš w stronę rynków wschodnich
6 gru 2016 14:44
Jak już niejednokrotnie pisalimy w Poligrafice, po wstšpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej wyranie nasiliło się zainteresowanie firm zachodnioeuropejskich lokowaniem produkcji poligraficznej w Polsce. Potwierdzajš to prezesi krajowych drukarń, do których coraz częciej zgłaszajš się zagraniczni kontrahenci pytajšc o warunki współpracy; zapytania z zagranicy na ten temat otrzymuje również nasza redakcja.
Zainteresowani sš m.in. Niemcy, Francuzi, a ostatnio w fachowym francuskim czasopimie ăCaractereÓ można było również przeczytać, że wiele brytyjskich przedsiębiorstw poligraficznych jest obecnie na etapie eksperymentowania z różnymi formami działalnoci w Polsce.
Po 1 maja 2004 roku przestały istnieć bariery handlowe na sporym obszarze Europy rodkowej i Wschodniej. Dziesięć państw, z których większoć należała niegdy do bloku komunistycznego, dołšczyło do Unii Europejskiej, która od tej pory, z 455 milionami mieszkańców, stała się czołowym rynkiem wiatowym. Jaki będzie to miało wpływ na brytyjski przemysł poligraficzny? Przy niskich kosztach Đ płace np. w Polsce sš o wiele niższe niż w W. Brytanii Đ i stale poprawiajšcej się infrastrukturze, nowe kraje mogš łatwo stać się zagrożeniem. Lecz pojawiły się także nowe możliwoci, i kilku drukarzy brytyjskich już z nich korzysta.
Grupa Boxes z siedzibš w Northampton, dysponujšca trzema drukarniami w W. Brytanii i dwiema w Holandii, zaczęła spoglšdać w stronę Polski, kiedy liczni jej klienci przenieli tam swojš produkcję. Po przeprowadzeniu analizy rynku z pomocš polskiego doradcy i nawišzaniu kontaktów z odpowiednimi władzami, Brytyjczycy zainwestowali 3,4 mln funtów w drukarnię w Lublinie: Przepatrzylimy wszystkie zakštki Polski i zdecydowalimy się na częć południowo-wschodniš, jeszcze słabo rozwiniętš, lecz gdzie połšczenia z resztš kraju, a także z Zachodem i krajami byłego Zwišzku Radzieckiego sš łatwe.
Wystarczyło 3 miesišce na zaadaptowanie budynków i drukarnia funkcjonuje zatrudniajšc ok. 50 osób. Zarzšdza niš polski dyrektor podlegajšcy bezporednio Johnowi Fitzgeraldowi, prezesowi grupy. Prezes Fitzgerald uważa, że aby rozpoczšć działalnoć na Wschodzie, możliwe sš trzy strategie: Pracować dla firm wielonarodowych, które instalujš się w tym regionie i nie widzš żadnych przeszkód w zlecaniu produkcji polskim drukarzom; penetrować rynek lokalny z pomocš handlowców i wreszcie Đ rozwijać eksport. Obecnie możemy zaoferować swoim klientom europejskš jakoć za wschodniš cenę.
Firma Harland Labels (Hull), która produkuje etykiety dla branż kosmetycznej i alkoholowej, także była zmuszona przenieć się na Wschód za swoimi klientami. Jeszcze półtora roku temu 95% naszych produktów było dostarczanych na rynek krajowy Đ podkrela Ian Wright, dyrektor generalny. Đ Lecz obecnie sytuacja bardzo się zmieniła. Nie jest łatwo zachować lojalnoć swoich klientów. Trzeba umieć się przystosować.
Po rezygnacji z kupna drukarni w Rosji lub Polsce, Harland Labels zawarł umowę o partnerstwie strategicznym z dwiema polskimi drukarniami etykiet. Umowa ta pozwoli mu poznać rynek przed podjęciem decyzji: czy rozpoczšć długoterminowš działalnoć w Polsce dokonujšc przejęcia lub budujšc nowš drukarnię, czy po prostu przenieć tu produkcję z W. Brytanii. Najtrudniejsze dla firmy było uzyskanie precyzyjnych informacji na temat przedsiębiorstw, które mogłyby stać się jej partnerami.
Chcšc poprawić jakoć produkcji i zapewnić odpowiednie jej standardy, Ian Wright zlecił to zadanie technikom ze swojej ekipy. Język wcišż jest barierš Đ komentuje. Đ Musiałem zatrudnić dwujęzycznš kadrę, aby kierować naszym magazynem w Warszawie i nadzorować relacje z naszymi partnerami.
Dla prezesa Johna Fitzgeralda najtrudniejsze jest zachowanie zimnej krwi pomimo cišgłych rozczarowań. Pewnego dnia, przy temperaturze -25Ą, wraz z jednym ze współpracowników stwierdzili, że być może lepiej byłoby jednak wrócić do bardziej słonecznego Northampton.
Na podstawie ăCaractereÓ nr 603 z listopada 2004 opracowała IZ