Jeszcze kilka lat temu polscy producenci farb graficznych radzili sobie całkiem przyzwoicie. Dzi na rynku zostało ich niewielu, większoć nie wytrzymała konkurencji ze strony ekspansywnie działajšcych na naszym rynku dostawców zachodnich. Jednym z tych ăostatnich Mohikanów" jest Gdańska Fabryka Farb Graficznych.
Przygotowujšc się do spotkania z obecnymi włacicielami firmy Đ Jerzym Grodzińskim i Piotrem Pszonakiem Đ spróbowałem doliczyć się tych nielicznych, którzy jeszcze w Polsce farby graficzne wytwarzajš (nie brałem rzecz jasna pod uwagę zachodnich producentów, którzy otworzyli u nas mieszalnie) i na rynku funkcjonujš. Mamy zatem działajšcš dzięki licencji Coates Lorilleux fabrykę w Warszawie, przeżywajšcš trudnoci toruńskš Atrę, zakłady Kolor w Poznaniu. Do tego Gdańsk Đ i na tym w zasadzie koniec. Jak zatem widać, rynek w zdecydowanym stopniu opanowali producenci zachodni, a polskim wytwórcom przyszło odgrywać rolę Đ jak zauważył prezes Grodziński Đ marginalnš.
Na miejscu okazało się, że mimo trudnej sytuacji rynkowej, a w rezultacie Đ słabej kondycji GFFG, szefowie firmy nie rezygnujš z walki o utrzymanie istnienia fabryki i jej dalszy rozwój. Rozmowę rozpoczęlimy jednak od krótkiej historii gdańskiego zakładu. Mówi prezes GFFG Jerzy Grodziński: Gdańska Fabryka Farb Graficznych została założona w 1946 roku, wraz z siostrzanymi zakładami w Warszawie i Toruniu. W latach 70. każdy z nich został włšczony w struktury najbliższej mu wytwórni farb. W ten sposób GFFG stala się częciš gdyńskiego Polifarbu. Taki stan rzeczy trwał aż do 1993 roku, kiedy to rynek zaczšł weryfikować naszš jakoć, rentownoć i pozycję. Wówczas zdecydowano o ponownym wydzieleniu farb graficznych, i już wtedy zabiegalimy o podjęcie działań prywatyzacyjnych. Podjęto je moim zdaniem zbyt póno, bo dopiero w roku 1996.
W rezultacie powstała Gdańska Fabryka Farb Graficznych SA, będšca typowym przykładem akcjonariatu pracowniczego. Jerzy Grodziński miał w tym czasie 13% akcji i mimo że był największym indywidualnym udziałowcem i dyrektorem spółki, przy takim rozdrobnieniu akcji nie mógł samodzielnie podejmować wišżšcych decyzji: Bywało tak, że moi podwładni, zasiadajšcy jednoczenie Đ jako przedstawiciele załogi Đ w radzie nadzorczej blokowali podejmowane przeze mnie (a więc ich szefa) decyzje. Była to sytuacja absurdalna. Jerzy Grodziński rozpoczšł poszukiwania partnera, zainteresowanego objęciem większociowego pakietu akcji GFFG. Było to jedyne wyjcie, gdyż w dotychczasowych strukturach farbyka długo by nie pocišgnęła Đ kontynuuje prezes firmy.
Wtedy pojawiła się osoba Piotra Pszonaka, młodego przedsiębiorcy, do tej pory działajšcego w branży mięsnej. Wspólnie rozpoczęlimy rozmowy z załogš zmierzajšce do skupienia jak największej liczby akcji spółki Đ mówi Jerzy Grodziński. Đ W rezultacie w czerwcu 2000 roku de facto przejęlimy zakład, obejmujšc 90% udziałów, z czego 60% należy do mojego wspólnika, 30% Đ do mnie. Pozostałe 10% jest w posiadaniu pracowników fabryki.
Zmiany własnociowe stanowiły element zwrotny w strategii działania spółki, choć Đ jak przyznajš obaj wspólnicy Đ zbiegły się one z końcem koniunktury rynkowej. Po wielu latach, które w przypadku GFFG uważam za stracone, powrót na rynek jest bardzo trudny. Bioršc pod uwagę nasze obecne zdolnoci produkcyjne, nie możemy nawet marzyć o skutecznym konkurowaniu z firmami zachodnimi, tak pod względem jakociowym, marketingowym, jak i przede wszystkim cenowym. Pozostaje nam działanie nieco z boku, ale Đ jak się okazuje Đ tu też można znaleć swoje miejsce.
Obecnie GFFG koncentruje się na dwóch rodzajach farb: offsetowych zwojowych (coldsetowych) i sitodrukowych. Szefowie firmy liczš zwłaszcza na ten drugi segment. Mówi Jerzy Grodziński: Niegdy w ofercie fabryki były farby do niemal wszystkich technik drukowania. Jednak z czasem konkurencja dawała nam się coraz bardziej we znaki. Dwa lata temu podjęlimy decyzję o zamknięciu produkcji farb offsetowych arkuszowych. W rezultacie wytwarzamy dzi głównie farby do drukowania na maszynach zwojowych oraz farby sitodrukowe.
Z tymi ostatnimi wišżemy bardzo duże nadzieje na przyszłoć Đ dodaje Piotr Pszonak, dyrektor i prokurent GFFG. Đ Farb sitodrukowych nie produkuje większoć gigantów w branży farbiarzy. Potentatem jest jedynie Sericol, z pozostałymi można powalczyć o swoje miejsce na rynku, w przeciwieństwie do offsetu czy flekso, gdzie rynek jest zdominowany przez kilku gigantów. W ostatnim czasie podjęlimy rozmowy z czołowymi polskimi drukarniami sitodrukowymi, które Đ mamy nadzieję Đ zakończš się pomylnie.
Sitodruk, zdaniem prezesa Grodzińskiego, jest wcišż niedocenianš w Polsce technikš drukowania: Kojarzy się on z chałturš, drukowaniem na koszulkach, tymczasem w USA udział wartociowy sitodruku w całkowitej produkcji poligraficznej przekracza 20%.
Ja się z jednej strony temu dziwię, z drugiej Đ cieszę, gdyż tu upatrujemy swojej szansy na znalezienie sobie miejsca na rynku.
Mimo zaprzestania produkcji farb arkuszowych GFFG nie zrezygnowała z walki o klienta na tym rynku. Jestemy dystrybutorem niemieckiej firmy Epple Druckfarben, która ma uznanš markę na rynku zachodnioeuropejskim. W rezultacie, poza produkcjš, musielimy uruchomić także dział handlowy, w którym pracujš 4 z 25 zatrudnionych w fabryce osób Đ mówi J. Grodziński. Sprzedaż farb Epple powoli się rozkręca i mam nadzieję, że uda nam się pozyskać odpowiednie grono stałych klientów Đ dodaje Piotr Pszonak. Đ Chcielibymy jednoczenie podkrelić, że jestemy otwarci na wszelkiego rodzaju propozycje współpracy, tak w zakresie produkcji farb, jak też ich dystrybucji w Polsce. Rynek jest trudny i każda forma współpracy może pomóc tym, którzy chcš się na nim utrzymać. A naszymi klientami sš z reguły firmy małe i rednie, nie będšce zbyt atrakcyjnym klientem dla potentatów w branży.
Od poczštku swojego istnienia GFFG mieci się w zabytkowej częci Gdańska, tuż nad Motławš, kilka minut spacerkiem od Starego Miasta. Właciciele zdajš sobie sprawę, że przy tej lokalizacji rozwój, zwłaszcza w zakresie produkcji, nie jest możliwy, chociażby ze względu na przepisy o ochronie rodowiska. Z tego względu rozpoczęlimy inwestycję w nowš siedzibę spółki, na terenie gdyńskiego Polifarbu, którego częciš niegdy była fabryka. Tam powoli, na tyle, na ile rodki nam pozwalajš, przenosimy produkcję. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy całoć produkcji firmy zostanie ulokowana w Gdyni Đ mówi Jerzy Grodziński.
Mylšc o przyszłoci, szefowie GFFG patrzš z nadziejš nie tylko na rynek polski, ale także na Wschód. Raz jeszcze Jerzy Grodziński: Podjęlimy działania zmierzajšce do uruchomienia przedstawicielstwa fabryki w obwodzie kaliningradzkim. Wysłalimy też próbki naszych farb do drukarń na Ukrainie, Litwie i w Rosji. Na razie trudno mówić o zaawansowanej współpracy, ale jestemy pełni nadziei, że znajdziemy odbiorców za naszš wschodniš granicš. Tam ze względu na iloci i wyższe ceny można uzyskać większš rentownoć niż w kraju. Jedynš kwestiš, która wpływa na naszš wstrzemięliwoć, jeli chodzi o tamtejszy rynek, jest sprawa płatnoci.
Jak zatem widać, obecni właciciele GFFG, mimo pełnej wiadomoci trudnej sytuacji spółki, nie rezygnujš z walki o jej utrzymanie. Prezes Grodziński stawia sprawę jasno: Nie ukrywam, że wkrótce możemy stanšć przed dylematem: zamykać firmę czy kontynuować jej działalnoć, liczšc na efekty podjętych w ostatnich dwóch latach działań. A trochę szkoda byłoby likwidować zakład o ponad 50-letniej tradycji, który ma możliwoci, by dalej działać, produkować. Jednak same chęci i aktywne działania rynkowe mogš nie wystarczyć. Dobrze, że co niektórzy z naszych kolegów z branży dostrzegli, że polski producent farb czy materiałów nie jest złem koniecznym, ale stanowi jedno z dziesištek tysięcy drobnych przedsiębiorstw decydujšcych o naszym PKB, o zatrudnieniu, o kondycji krajowej gospodarki. Szkoda, że tak póno obudziła się chociażby Polska Izba Druku, która pozwoliła na nierównš walkę o klienta między dostawcami zachodnimi i krajowymi. Pamiętamy do dzi kontyngenty bezcłowe, które spowodowały, że Đ także nasza Đ zła sytuacja stała się faktem. Mimo to powiem krótko: nie poddajemy się.