Finansowanie to temat wzbudzający wiele emocji od blisko roku, kiedy to skończyły się łatwo dostępne kredyty na inwestycje oraz – co gorsza – bieżącą działalność, za to ze strony banków pojawiły się oczekiwania kolejnych zabezpieczeń podpisanych już umów.
W odpowiedzi na te problemy powstała w branży inicjatywa powołania Funduszu Poręczeń Kredytowych dla poligrafii. Jak ten projekt oceniany jest przez sektor bankowy, czy rzeczywiście może pomóc niektórym drukarniom wyjść obronną ręką z opresji i z czego tak naprawdę wynikają problemy z finansowaniem – to tylko niektóre tematy poruszone w rozmowie z Krzysztofem Pietraszkiewiczem, prezesem Związku Banków Polskich.
Redakcja: Panie Prezesie, zacznijmy od skali makro. Z jakimi problemami w finansowaniu polskiej gospodarki mamy do czynienia w pierwszej połowie 2009 roku?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Na szczęście polska gospodarka w okres światowego kryzysu weszła w dobrej kondycji, co wyraża się stosunkowo wysokim tempem rozwoju gospodarczego, jednym z najwyższych, tak w Europie, jak i na świecie. Polski system bankowy również rozwijał się niezwykle dynamicznie, równolegle zresztą do gospodarki, ale co istotne – przy użyciu tradycyjnych instrumentów finansowych, a więc nie został dotknięty problemem tzw. toksycznych aktywów, które wymagałyby interwencji ze strony państwa i tym samym obciążenia podatników. Można prognozować, że poziom kredytowania polskiej gospodarki w roku 2009 będzie większy niż w 2008, ale dynamika wzrostu akcji kredytowej w stosunku do lat 2007-2008 (w których przekroczyła 30 punktów procentowych) będzie znacząco mniejsza – spodziewamy się wzrostu na poziomie 6-7%.
R.: Czyli że będą pieniądze na inwestycje i bieżącą działalność?
K. P.: Będą, ale nie dla wszystkich. Głównym problemem, z jakim boryka się polski system bankowy, jest utrudniony dostęp do źródeł finansowania przyszłej akcji kredytowej, czyli krótko mówiąc –mamy za mało depozytów. Z pustego i Salomon nie naleje, nawet jeśli gospodarka i przedsiębiorcy będą tego od banków wymagać i będą przedstawiać dobre wnioski. Kolejny czynnik negatywnie oddziałujący na poziom finansowania to istotny wzrost ryzyka kredytowego na wszystkich rynkach, w tym na rynku polskim. Banki stały się obecnie bardzo powściągliwe w inwestowaniu zakupionych depozytów, przeważnie od ludności, w niepewne, słabo rokujące na przyszłość projekty i to nie tylko o charakterze inwestycyjnym, ale i o charakterze obrotowym. Dlatego też poszukiwane są rozwiązania w stylu funduszy poręczeniowo-gwarancyjnych. Trzecim problemem sektora finansowego, problemem, który niestety będzie narastał również w Polsce, jest pewien niedobór funduszy własnych banków (choć zjawisko to występuje nie we wszystkich bankach), który spotęgują spodziewane wyniki za 2009 rok – znacząco niższe od osiąganych w ostatnich latach. Krótko mówiąc: przyrost funduszy własnych, przyrost kapitału może się okazać zbyt wolny w stosunku do wymogów profesjonalnych i regulacyjnych, które ograniczają wielkość akcji kredytowej podejmowanej przez poszczególne banki. Nawiązując do tych trzech problemów, polski sektor bankowy prowadzi rozmowy zarówno z Bankiem Centralnym, jak i z rządem oraz Komisją Nadzoru Bankowego na temat znalezienia takiej ścieżki dalszego postępowania, by dobre przedsiębiorstwa w Polsce, składające dobrze rokujące projekty mogły liczyć na niezbędne kredyty. Sądzimy, że sukcesywnie w tej sprawie osiągane będą porozumienia i że wzrosną możliwości po stronie Narodowego Banku Polskiego i po stronie rządowej, aby bankowość, która jest w dobrej kondycji, mogła jak najlepiej służyć polskiej gospodarce.
R.: Wydaje mi się, że również w czasach koniunktury nie każdy mógł otrzymać kredyt… Teraz jest znacznie trudniej, nawet przy spełnieniu dużo bardziej rygorystycznych kryteriów. Dlaczego?
K. P.: W skali całej gospodarki dostęp do finansowania dla przedsiębiorstw został znacząco utrudniony, także dlatego, że o pieniądz, który pozostał na rynku, bardzo silnie konkurują rządy. Skala pożyczek, jakie muszą zaciągnąć wszystkie rządy ze Stanami Zjednoczonymi na czele, jest przeogromna i przekracza 3,5 tysiąca mld USD, podczas gdy w roku ubiegłym było to około 1,5 tysiąca mld USD. W dużej mierze ograniczona akcja kredytowa dla firm i ludności jest spowodowana działaniami rządów. One oczywiście są uzasadnione i potrzebne, aby ustabilizować gospodarkę światową, ale niestety odbywa się to kosztem finansowania przedsiębiorstw. Trzeba również powiedzieć, że w tej sytuacji realizowane są projekty najwyższej próby, projekty pewne. Szanse na kredyt mają więc wnioski o znaczącym udziale środków własnych.
R.: A więc nie tylko trzeba mieć więcej własnego kapitału, ale i za pożyczony przyjdzie więcej zapłacić?
K. P.: Koszt kredytu jest rzeczywiście wyraźnie wyższy niż kilka lat czy nawet kilkanaście miesięcy temu i jest to sytuacja naturalna w zaistniałych okolicznościach. Gospodarka musi się dostosować do nowego reżimu ekonomicznego. W tej sytuacji projekty przedkładane bankom muszą być poparte świetnymi biznesplanami, dobrym produktem, sprawnym zarządzaniem firmą, ale także odpowiednimi zabezpieczeniami – czy to w postaci majątku własnego, czy też poręczeń bądź gwarancji. Takie projekty mają najwyższy rating i mogą liczyć na współfinansowanie bankowe.
R.: Domyślam się, że w sektorze bankowym funkcjonuje swego rodzaju ranking branż, określanych jako bardziej lub mniej ryzykowne czy rentowne…
K. P.: Sektor bankowy jest sektorem bardzo konkurencyjnym – tych 650 banków silnie konkuruje o rynek kredytowy i depozytowy. Na pewno w każdym banku jest dokonywana ocena zarówno sytuacji w kraju, w danym regionie, w konkretnej branży, jak i sytuacji danego przedsiębiorstwa. Wszystkie te elementy są brane pod uwagę i rzeczywiście można powiedzieć, że istnieje coś takiego jak ryzyko branży czy regionu, które jest na bieżąco ustalane w odniesieniu do aktualnej sytuacji makroi mikroekonomicznej. Różnice w ocenie branż pomiędzy polskimi bankami z kapitałem zagranicznym i bankami z kapitałem krajowym są zwykle nieznaczne. Dziś gołym okiem widać, że niektóre branże przeżywają kłopoty i w związku z tym nie mogą liczyć na angażowanie środków de facto obywateli na finansowanie przedsiębiorstw, które muszą przejść restrukturyzację i zmienić swój profil produkcji (bo np. na ich towary czy usługi nie ma już zapotrzebowania). W związku z tym przedsiębiorcy z pewnym wyprzedzeniem powinni dostosowywać (i zwykle dostosowują) swoje biznesy do realiów gospodarczych. Bywa i tak, że bank nie może prowadzić akcji kredytowej dla przedsiębiorców ze względów profesjonalnych i regulacyjnych – np. dlatego, że ma zbyt dużą koncentrację na przedsiębiorstwach w danej branży. Powody powściągliwości banków wobec konkretnego przedsiębiorstwa mogą być różne, ale zawsze warto pamiętać, że w danym okresie na rynku będą banki o różnej strategii i to, że jeden odmówił kredytowania, nie oznacza, że inny również się go nie podejmie. Powtórzę jeszcze raz, ponieważ odnoszę wrażenie, że na rynku dominuje obiegowa opinia, iż akcje kredytowe zostały praktycznie wstrzymane: kredytów będzie więcej niż w roku ubiegłym, ale tempo ich przyrostu będzie znacząco niższe niż w dwóch poprzednich latach.
R.: Z rządem trudno konkurować o kredyt, ale podejrzewam, że poszczególne branże mają wpływ na to, jak są postrzegane przez banki, a co za tym idzie – mogą mieć łatwiejszy lub trudniejszy dostęp do kredytów?
K. P.: Myślę, że każda branża może poprawić swój wizerunek poprzez systematyczne działania, które finalnie ułatwią dostęp do źródeł finansowania. Te działania – może zabrzmi to egzotycznie – muszą być inicjowane przez władze państwa. W zależności od przewidywalności gospodarczej, od sposobu prowadzenia polityki monetarnej i fiskalnej, od oceny stabilności cena pieniądza oferowana na rynkach międzynarodowych dla Polski i polskich przedsiębiorstw bardzo się różni. Druga sprawa – każdy przedsiębiorca, który myśli o rozwoju i realizacji strategii oraz zabiega o finansowanie zewnętrzne (a pamiętajmy, że w ponad 80% przypadków finansowanie rozwoju odbywa się ze środków własnych) komponent dodatkowy, kredytowy, używany jest w niewielkim stopniu. Jeśli przedsiębiorstwo zamierza sięgnąć do środków zewnętrznych, to musi mieć jasną strategię rozwojową, perspektywę rynkowego sukcesu produktów czy usług przynajmniej w okresie kredytowania. Pomoże również jasna sytuacja w samej firmie – uporządkowane stosunki właścicielskie, uporządkowany sposób zarządzania firmą, dobrze rozpoznany rynek. Bankowi, funduszom inwestycyjnym czy funduszom poręczeniowo-gwarancyjnym trzeba udowodnić, że firma prowadzi dobrą politykę gospodarczą, że potrafi sprawnie zarządzać ryzykiem własnej działalności, w tym własnymi zobowiązaniami i należnościami. Dla oceniającego daną firmę banku ważne jest także to, czy firma jest co roku audytowana, transparentna, wiarygodna, czy nie jest uwikłana w skandale, nieprawidłowości, czy solidnie rozlicza się z fiskusem i ZUS-em itp.
R.: Jak oceniana jest branża poligraficzna w sektorze bankowym? Jako istotna dla gospodarki czy raczej niszowa?
K. P.: Nie mam w tej sprawie wyników żadnych badań ani też analiz, ale mam wrażenie, że branża ta jest znana tylko części sektora bankowego i chyba ma trochę do zrobienia, żeby pokazać, że dla gospodarki jest branżą znaczącą i że może być – ze względu na innowacyjność oraz jakość wykonywanej produkcji – branżą przyszłościową, swego rodzaju specjalizacją na rynku środkowoeuropejskim. Żeby taki stan osiągnąć, polska poligrafia musi podejmować różne przedsięwzięcia o charakterze naukowym, prezentacyjnym czy targowym. Sądzę, że branżę na to stać. Uważam, że Polska jest ważnym ośrodkiem poligraficznym w Europie, ale należy wziąć pod uwagę umiejętności całej branży, jakość produkcji, jaką wykonuje na potrzeby rynków krajowego i europejskiego, a także ryzyka, jakie wiążą się z działalnością. Umiejętność formułowania pewnych opinii, zabieganie o to, żeby usługi poligraficzne były na jak najwyższym poziomie, a środowisko regulacyjne przyjazne i jednocześnie aby produkcja była przyjazna środowisku i nie wywoływała ryzyka prawnego – to wszystko jest dla branży ważne. Podobnie jak poziom kształcenia, etyka biznesowa. W takim ujęciu sprawy branży zintegrowanej będzie łatwiej, ale przy ubieganiu się o kredytowanie każdy podmiot będzie oceniany indywidualnie.
R.: W trudnych ekonomicznie czasach branża poligraficzna podjęła inicjatywę stworzenia branżowego funduszu poręczeń kredytowych. Jak Pan ocenia ten projekt?
K. P.: Uważam, że to ciekawy i ważny projekt; w czasach kryzysu banki z pewnością docenią gotowość do podzielenia się ryzykiem kredytowym. Wszelkiego rodzaju poręczenia (rządowe, branżowe, regionalne) są znaczące i mogą spowodować, że bank nabierze apetytu na ryzyko związane z kredytowaniem. Choć fundusze poręczeniowo-gwarancyjne mają znaczące, ale ograniczone kapitały, to sama świadomość, że powstaje taki fundusz, że branża jest gotowa wziąć na siebie część ryzyka – bo przecież poręczenia udziela się nie bankowi, a podmiotowi – jest pozytywnym sygnałem. To duże osiągnięcie intelektualne, bo przecież branża konkuruje ze sobą w różnych segmentach. Jeżeli mimo to decyduje się na taki krok, to uważam, że liderzy tej branży oceniają wysoko jej potencjał rozwoju i możliwość zdobycia rynków zagranicznych. Pamiętajmy jednak, że stworzenie funduszu nie uchroni przedsiębiorstwa przed restrukturyzacją, jeśli takowa będzie konieczna. Innymi słowy istnienie funduszu z pewnością będzie warunkiem sprzyjającym rozwojowi branży, ale nie warunkiem dostatecznym każdorazowo, gdy firma ubiegać się będzie o kredyt.
R.: Czy były już podejmowane w naszym kraju podobne inicjatywy na poziomie branżowym lub regionalnym, które zakończyły się powodzeniem?
K. P.: Projektów zrealizowanych przy wsparciu funduszy pożyczkowych lub gwarancyjnych są tysiące. Bank Gospodarstwa Krajowego, ale również kilkadziesiąt funduszy poręczeniowo-gwarancyjnych, które funkcjonują w kraju, dość powszechnie udzielają tzw. poręczeń portfelowych dla małych i średnich przedsiębiorstw. To dogodne dla wszystkich rozwiązanie. Posiłkując się rozwiązaniami z innych krajów – fundusze poręczeniowo-gwarancyjne wykorzystywane są do tego, żeby restrukturyzować często po kilka tysięcy przedsiębiorstw rocznie. Np. w Niemczech na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat kilka branż zostało z powodzeniem zrestrukturyzowanych dzięki pomocy banków poręczeniowo-gwarancyjnych (odpowiednik polskich funduszy) – tak powstała np. cała sieć hoteli i pensjonatów. Istnienie funduszy może z jednej strony wspomagać restrukturyzację, a z drugiej ułatwiać bieżące funkcjonowanie określonej grupy przedsiębiorstw. Myślę, że rozwój funduszu poręczeń dla poligrafii może pójść dwutorowo – w kierunku typowego funduszu poręczeniowego lub w kierunku porozumienia i współpracy z większym funduszem. Z pewnością będę z życzliwością i zaciekawieniem przyglądał się temu rozwojowi.
R.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Naruszko