Książki coraz częściej „na żądanie”
6 gru 2016 14:50

Firma K&K reklama poligrafia z Krakowa dołączyła ostatnio do wciąż rosnącego grona drukarń oferujących dziełowy druk „na żądanie”. Umożliwiły to inwestycje w maszynę drukującą Xerox Docutech 6180 Xtra Large Format oraz bigówkę Duplo DuCreaser DC-445. Firma K&K reklama poligrafia istnieje od lat 90. XX w. Zajmowała się najpierw reklamą wizualną, by następnie wyspecjalizować się w produkcji materiałów reklamowych i promocyjnych. Wszelkiego rodzaju wydruki podzlecane były zaprzyjaźnionym drukarniom, jednak system taki znacząco spowalniał proces realizacji zlecenia, co spowodowało, że siedem lat temu firma zakupiła pierwszą maszynę cyfrową, by móc uruchomić produkcję we własnym zakresie. Obecnie „poszła za ciosem” inwestując ponownie w tę właśnie technologię. W obecnej sytuacji rynkowej coraz więcej wydawnictw jest zainteresowanych drukiem na żądanie, w związku z czym drukarnie – nawet te tradycyjne – inwestują w cyfrowy druk książek bądź poszerzają swoją ofertę o taką właśnie usługę. Skłoniło nas to do zadania Grzegorzowi Kamińskiemu, właścicielowi firmy K&K reklama poligrafia, kilku pytań dotyczących zarówno jego inwestycji, jak i rynku dziełowego druku „na żądanie”. Redakcja: Nowe inwestycje i nowa usługa jako swego rodzaju antidotum na kryzys to nietuzinkowy pomysł. Co Pana skłoniło do przyjęcia takiego właśnie rozwiązania? Grzegorz Kamiński: W dzisiejszych czasach, gdy życie nabiera coraz szybszego tempa, zaobserwowałem tendencje do zmniejszania drukowanych przez nas nakładów kosztem częstej ich aktualizacji. Mając też kilkuletnie doświadczenie w kolorowym druku cyfrowym zauważyłem z kolei, że nakłady drukowane tradycyjną techniką offsetową osiągają poziom umożliwiający ich realizację techniką cyfrową przy podobnym poziomie cen. Przy takich zachowaniach rynku oraz kryzysie, który niewątpliwie ma wpływ na wielkość zamówień pozyskiwanych przez moją firmę, a także w wyniku rozmów z kilkoma wydawcami doszedłem do wniosku, że wolą oni drukować książki w małych seriach. Argumentowali to unikaniem kosztów lokowania pieniądza w czasie przy druku książek o nakładzie paru tysięcy egzemplarzy w drukarni offsetowej, brakiem kosztów magazynowania nakładu oraz ograniczeniem ryzyka przeszacowania wielkości nakładu, co jest sprawą bardzo istotną. Po przeanalizowaniu tych informacji doszedłem do wniosku, że usługa polegająca na druku krótkich serii publikacji książkowych skierowana do wydawnictw może zrównoważyć wynikający z kryzysu spadek ilości zleceń dotyczących naszej dotychczasowej działalności i pozwoli mi zachować płynność finansową bez konieczności redukcji etatów w drukarni. R.: Jak ocenia Pan lokalny rynek druku książek na żądanie i w jaki sposób udało się Panu znaleźć na nim miejsce dla swojej firmy? G.K.: W technologii tej specjalizuje się obecnie kilka firm, jednak po przesondowaniu rynku okazało się, że wielu wydawców bardzo ceniłoby sobie „druk na żądanie” zlokalizowany w Krakowie. Impulsem do podjęcia decyzji okazały się kalkulacje druku wykonane na modelu obsługującym format bliski B3. Muszę powiedzieć, że wśród osób związanych z wydawnictwami, z którymi rozmawiałem przed uruchomieniem drukarni, nie było takiej, która nie byłaby zainteresowana ww. usługą. Duże zainteresowanie podczas tych rozmów wzbudzały zwłaszcza możliwość druku egzemplarzy sygnalnych oraz krótki czas realizacji zleceń. R.: Jak przyjęli wydawcy i konkurenci pojawienie się nowego gracza na rynku? Czy firma zdołała już pozyskać pierwsze zlecenia? G.K.: W związku z tym, że oferujemy druk na żądanie dopiero od lipca br., wydaje mi się, iż jest to zbyt krótki czas, bym mógł rzetelnie ocenić powodzenie tej inwestycji. Na przestrzeni tych kilku miesięcy realizowaliśmy zlecenia już kilku wydawnictw, co potwierdza moją opinię o zainteresowaniu tego rodzaju drukiem. Jednocześnie zdaję sobie też sprawę, że są to nakłady sprawdzające nasze możliwości, jeśli chodzi o rzetelność, jakość druku i oprawy oraz szybkość realizacji zleceń. Co do konkurencji, to zauważyłem taką regułę, że drukiem książek w niskich nakładach zajmują się przede wszystkim drukarnie offsetowe, które postanowiły zainwestować w tę technologię i druk cyfrowy traktują jako dodatek do swojej podstawowej działalności. Z racji spowolnienia gospodarki i faktu, że koszty funkcjonowania drukarni offsetowej są nieporównywalnie wyższe niż mojej, spadek zamówień spowodował, iż cała energia tych drukarń angażowana jest w utrzymanie dotychczasowego poziomu produkcji w druku offsetowym. Jeżeli chodzi o moją firmę, to uważam, że dobrze zorganizowany dział handlowy, wyposażony w odpowiednie, nowoczesne narzędzia sprzedaży pozwoli pozyskać, przekonać do naszych usług i w konsekwencji przywiązać zleceniodawców do mojej firmy. R.: Jakie są Pana plany dotyczące ewentualnego rozszerzenia produkcji książek? G.K.: Na pewno w najbliższych miesiącach moja uwaga będzie się skupiała na utrzymaniu założonego poziomu produkcji. Jeżeli uda mi się to osiągnąć, chciałbym rozszerzyć zakres usług o oprawę twardą i możliwość uszlachetniania okładek – mam tu na myśli lakierowanie UV. Podsumowując: plany na najbliższą przyszłość to stabilizacja sprzedaży na zadowalającym mnie poziomie i rozbudowa introligatorni. Warto dodać, że oprócz książek nadal będziemy realizować produkcję broszur, instrukcji obsługi, skryptów i innych tego rodzaju prac, których nakłady również znacząco się kurczą i dla realizacji których znajdą zastosowanie nasze nowe urządzenia. Oprac. IZ