Choć kurz po drupie 2012 jeszcze do końca nie opadł, „Poligrafika” już przygotowuje się do innego istotnego wydarzenia w branżowym kalendarzu – EcoPrint 2012. To pierwsza impreza w przemyśle poligraficznym i pierwsza z serii EcoPrint całkowicie poświęcona zrównoważonemu biznesowi drukarskiemu.
Jak twierdzą jej organizatorzy, idea targów zrodziła się z naglącej konieczności promocji zrównoważonego druku w środowisku print buyerów poddawanemu coraz silniejszej presji filozofii korporacyjnej społecznej odpowiedzialności biznesu (corporate social responsibility – CSR). Stephen Goddard, szef programu Environmental Leadership w dziale Graphic Solutions Business w firmie HP, która jest głównym sponsorem wydarzenia EcoPrint, udziela nam ekskluzywnego wywiadu na temat świadomości ekologicznej i jej wpływu na branżę poligraficzną.
n Zagadnienia związane z ekologią stają się coraz istotniejsze w całym łańcuchu dostaw w branży poligraficznej. Co jest głównym motorem zmian – regulacje prawne czy inne czynniki?
Stephen Goddard: Co ciekawe, to nie zawsze legislacja jako taka, choć niektóre rządy wprowadzają regulacje powodujące wzrost kosztów działalności. Np. w Wielkiej Brytanii stale rosnące podatki za składowanie odpadów na wysypisku stały się zachętą dla wielu dużych firm do krytycznego spojrzenia na ich podejście do odpadów. Wiele znanych sieci handlowych doprowadziło to do rezygnacji z pojemników na odpady i wywierania presji na dostawców, aby wszystko, co dostarczają, mogło być poddane procesowi recyklingu. Zarówno dla właścicieli marek, jak i samych sieci handlowych oznacza to „czystszy”, bardziej ekologiczny wizerunek i możliwość konkurowania na rynku czymś innym niż sama cena towaru.
n To znaczy, że właśnie sieci handlowe i właściciele marek konkurujący na polu odpowiedzialności społecznej są motorem zmian w podejściu do kwestii ekologii w branży poligraficznej.
S.G.: Do pewnego stopnia tak, choć są również zachęcani do zmian przez organizacje branżowe. Na przykład POPAI (Point of Purchase Advertising International) w Wielkiej Brytanii i Irlandii kreuje niezależny wzorzec branżowy i program audytu znany pod nazwą POPAI Sustainability Standard (PSS). Standard ten został stworzony w celu wsparcia sieci handlowych, właścicieli marek oraz dostawców w działaniach zmierzających do poprawy zarządzania środowiskowego i zrównoważonego wykorzystania displayów typu POP. Tak handlowcy, jak i producenci powoli wdrażają już ten standard, przy czym międzynarodowe koncerny jak Unilever obligują swoich dostawców do wykorzystywania narzędzi PSS i akredytacji. Wielkie marki odkryły już, że w materiałach drukowanych leży duży potencjał redukcji tzw. śladu węglowego (carbon footprint). Wystarczy spojrzeć na listę firm, które oddelegowały prelegentów na EcoPrint: Nike, Cadbury, Coca-Cola czy Estée Lauder. Po zbadaniu i adopcji nowych standardów w zakresie pochodzenia wody i rodzaju opakowania, producenci napojów są już prawdopodobnie gotowi na rozważenie, jak materiały POP/POS mogą być produkowane w sposób bardziej zrównoważony.
n W jakim stopniu zmiany te wpłyną na rynek poligraficzny?
S.G.: Coraz więcej międzynarodowych koncernów oczekuje od swoich dostawców wdrożenia bardziej zrównoważonych metod produkcyjnych oraz podobnego podejścia i zaangażowania w kwestie ekologiczne, jakie prezentują oni sami. W USA kilku znanych producentów odzieży sportowej wymaga od dostawców grafik sklepowych certyfikatu wydawanego przez Sustainable Green Printing Partnership, organizację typu non-profit wspieraną przez główne amerykańskie stowarzyszenia branżowe, firmę HP i inne. Uzyskanie tego certyfikatu wymaga z kolei zmniejszenia negatywnego wpływu na środowisko związanego z drukiem oraz wykorzystywania narzędzi i technologii o lepszym profilu ekologicznym.
n Jakie inne korzyści osiągnie drukarnia dzięki „zielonemu” podejściu?
S.G.: Wzmocni swoje relacje z klientami, utrzyma, a nawet zwiększy ilość zamówień otrzymywanych od dotychczasowych klientów i poprawi swoje szanse w zdobywaniu nowych biznesów. Jeśli drukarnia może udowodnić, że wykorzystuje technologie i materiały redukujące niekorzystny wpływ na środowisko, to już spełnia oczekiwania wielu nabywców druku. Jest też na dobrej drodze, aby wdrożyć procesy wymagane przez większych – prawdopodobnie bardziej lukratywnych – klientów oczekujących oficjalnych certyfikatów i ostatecznie aby znaleźć się na liście preferowanych dostawców. Print buyerzy potrzebują pomocy w osiągnięciu swoich korporacyjnych celów odpowiedzialności społecznej i poszukują dobrze poinformowanych partnerów, którzy w proaktywny sposób zaoferują konsultacje i ekspertyzy mogące im w tym dopomóc. Już teraz wielu dostawców usług druku pozycjonuje się jako konsultanci druku, a nie po prostu zbieracze zamówień. Zdają sobie sprawę, że muszą współpracować bardzo blisko ze swoimi klientami, aby wspólnie stworzyć cele, które są wykonalne i ekonomicznie uzasadnione. Muszą wiedzieć, które procesy mają najbardziej niekorzystny wpływ na środowisko i czym można je zastąpić, np. przez dobór innego podłoża czy farby.
n Branża poligraficzna jest często oskarżana o nadużywanie ekologicznego wizerunku czy wręcz formułowanie nieprawdziwych stwierdzeń. Czy uważa Pan te oskarżenia za uzasadnione?
S.G.: Niestety tak, wielu rynkowych graczy nieco przesadza ze swoimi proekologicznymi hasłami. Pamiętajmy jednak, że rynek staje się coraz bardziej zaawansowany i wyrafinowany i – szczerze mówiąc – w przypadku coraz większej liczby dostawców usług druku oraz ich klientów zielona propaganda jest po prostu nieskuteczna. Zachęcałbym drukarzy do ostrożnego i uważnego przeegzaminowania ich procesów, zakupu certyfikowanych produktów i szukania wiedzy u wszystkich uczestników rynku – klientów, dostawców, kolegów i organizacji branżowych w celu dostarczenia usług, które rzeczywiście redukują niekorzystny wpływ na środowisko. Dostawcy usług druku powinni sami narzucić sobie dyscyplinę i szukać możliwości sformalizowania swoich twierdzeń za pomocą certyfikatów takich jak uznawany przez Unię Europejską standard EMAS (e-Management and Audit Scheme), stworzony na bazie ISO14001. Jedną z nadziei, jakie wiążę z EcoPrint, jest zebranie w jednym miejscu najnowocześniejszych rozwiązań proekologicznych i możliwość ich porównania, przy jednoczesnym braku możliwości uprawiania zielonej propagandy.
n Jakie koszty – i czy w ogóle – będą musiały ponieść drukarnie chcące przyjąć „zielony” wizerunek?
S.G.: Myślę, że powszechnym nieporozumieniem jest twierdzenie, że „zielony” znaczy droższy. Wręcz przeciwnie, jeśli spojrzymy na całkowity koszt danego rozwiązania, okaże się, że można wręcz zaoszczędzić. Na przykład, aby wydajnie drukować za pomocą drukarki ekosolwentowej, należy zainstalować zewnętrzną suszarkę. Jeśli wykorzystuje się drukarkę typu low-solvent, potrzebne są zarówno suszarka, jak i specjalny system wentylacyjny, który może wymagać kosztownych przeróbek budowlanych. Zachęcałbym drukarnie do przyjrzenia się wielkoformatowym cyfrowym drukarkom inkjetowym wykorzystującym atramenty na bazie wody. Oferują podobne możliwości jak drukarki typu low-solvent, ale – w zależności od lokalnych regulacji – mogą nie wymagać instalacji specjalnej wentylacji, co już samo w sobie redukuje koszty montażu i eksploatacji.
n Wspomniał Pan o wielkoformatowych technologiach cyfrowych. Jak mają się one do tradycyjnych, analogowych procesów drukarskich z perspektywy środowiskowej?
S.G.: Technologia cyfrowa wyznacza drogę rozwiązania odwiecznego problemu branży drukarskiej – makulatury, która powstaje w wyniku niewykorzystania części zamówionej produkcji. Liczby, z jakimi miałem do czynienia wskazują, że nawet 25-30 proc. produktów takich jak książki, materiały marketingowe czy oznakowania typu POS trafia na wysypisko. Z powodów ekonomicznych scentralizowane zamówienia na duże nakłady produkowane za pomocą technologii analogowych są opłacalne, ale czy odpowiedzialne? Dlatego coraz częściej klienci patrzą na całkowity koszt produkcji drukowanej, w którym zawierają się koszty druku, dystrybucji, przechowywania oraz usuwania. Zdają sobie sprawę, że wykorzystując druk na żądanie mogą działać elastyczniej, oszczędniej i bardziej ekologicznie, zamawiając dokładnie tyle, ile potrzebują, kiedy potrzebują, bliżej docelowego punktu wykorzystania. Dodatkowa zaleta to fakt, że wydruki mogą być spersonalizowane pod kątem lokalnych oczekiwań. Punkt opłacalności technologii analogowych i cyfrowych jest zupełnie inny niż się powszechnie wydaje, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie koszty związane z całym łańcuchem dostaw. Wystarczy policzyć.
n Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Anna Naruszko