Na kłopoty – druk cyfrowy
6 gru 2016 14:50

Siedlecka drukarnia cyfrowa Elpil z pełną premedytacją postawiła na rynek produkcji dziełowej, inwestując nie tylko w oferujące odpowiednią jakość i wydajność systemy cyfrowe, ale także stwarzając dla wygody i oszczędności wydawców mechanizmy pozwalające efektywnie zarządzać drukowanymi nakładami. Prekursorzy personalizacji Jarosław Pilich, założyciel drukarni Elpil na początku lat 90. prowadził działalność logistyczną pod skrzydłami firmy kurierskiej Servisco. Po kilku latach rozszerzył swój biznes o produkcję druków numerowanych na papierach samokopiujących – m.in. na potrzeby Servisco, ale także rozpoczynających w tamtych czasach działalność funduszy OFE. Kilkanaście lat temu specjalistyczne maszyny do kodowania i numerowania stanowiły rzadkość na rynku, były bardzo drogie i trudno dostępne – wspomina właściciel drukarni Elpil. – My postanowiliśmy wykorzystać dopiero rozwijający się druk cyfrowy i numerowaliśmy nasze wydruki na drukarkach HP, których w pewnym okresie mieliśmy nawet kilkanaście. Na pewno byliśmy wówczas jedną z niewielu firm specjalizujących się w personalizacji, ale oczywiście niedługo cieszyliśmy się tym stanem rzeczy, ponieważ druk cyfrowy zaczął się dynamicznie rozwijać. W 1999 roku wycofaliśmy się z tej działalności i w roku 2000 zajęliśmy się cyfrowym drukiem książek. Męskie decyzje Dlaczego cyfrowym? Druk cyfrowy nie był mi obcy, co więcej uważałem go za technologię przyszłości – wyjaśnia Jarosław Pilich. – Pierwsze nasze poważniejsze urządzenie to monochromatyczny system Canon IP 5000, który nie był jeszcze przemysłowym systemem produkcyjnym, lecz po prostu dużą kopiarką. Druk prac kolorowych, np. okładek, zlecaliśmy na zewnątrz. Tak naprawdę mój biznes poważnie się rozwinął od momentu inwestycji w system Xerox Nuvera 100 w 2004 roku. Ten system już dawno został wymieniony na nowocześniejszą Nuverę 288, a park maszyn drukujących uzupełniły system kolorowy DC 5000 oraz Xerox 1300CF na papier ciągły. Doświadczenia z naszą pierwsza Nuverą były na tyle dobre, że do dziś nasz park maszynowy oparty jest wyłącznie na urządzeniach Xerox – informuje szef Elpilu. – Chwalę sobie współpracę z tą firmą, co nie znaczy, że nie porównuję konkurencyjnych ofert. Jakość systemów Xerox oceniam wysoko. Najnowszy toner Xeroksa, kolokwialnie mówiąc bardzo drobny, pozwala na uzyskanie bardzo płynnych przejść tonalnych, co korzystnie wpływa na jakość. Na introligatornię składają się systemy do oprawy klejonej C.P. Bourg i Horizon oraz krajarki i trójnóż. Realizowana jest także oprawa zeszytowa, niemniej to margines produkcji siedleckiej drukarni. Oprawa twarda wykonywana jest w kooperacji. Elpil świadomie zrezygnował z obsługi klienta indywidualnego. Budynek, w którym mieści się drukarnia, nawet nie jest w żaden sposób oznakowany. Od początku ukierunkowaliśmy się na obsługę wydawnictw; do realizacji pojedynczych zleceń z tzw. ulicy potrzebne są zupełnie inne narzędzia, inaczej funkcjonujący dział obsługi klienta i inni pracownicy. Problem z głowy (wydawcy) Mimo że współpraca z wydawnictwem odbywa się drogą elektroniczną (przesyłanie zamówień, plików do druku, korespondencja), to nawiązanie samej współpracy jest tradycyjne: handlowiec udaje się do potencjalnego klienta z przykładowymi pracami i przekonuje do proponowanego przez Elpil rozwiązania. Kiedy wydawca już się przekona, może liczyć na dobór optymalnych narzędzi do realizacji zlecenia. Często druk okładek, zwłaszcza przy większych nakładach bądź w razie konieczności użycia kolorów Pantone, zlecamy drukarni offsetowej – opowiada Jarosław Pilich. – Wtedy wydawnictwo płaci za druk okładek, natomiast bloki dodrukowujemy w miarę zapotrzebowania. Wydawcy zapewniamy komfort rozłożenia druku nakładu w czasie, nie określamy, czy musi zrealizować zadeklarowany nakład w ciągu 3, czy 6 miesięcy. Czasami nigdy nie zostaje on zrealizowany, jeśli pozycja nie przyjmie się na rynku. W dzisiejszych czasach, w przypadku określonych tytułów – głównie specjalistycznych – trudno oszacować optymalną wysokość nakładu; dzięki współpracy z Elpilem wydawca ma ten problem z głowy. Magazyn prawie wirtualny Drukarnia cyfrowa wyspecjalizowana w produkcji dziełowej to na polskim rynku żadne novum. Jarosław Pilich poszedł krok dalej i zaproponował wydawcom usługi magazynowania i dystrybucji ich tytułów. Na zdrowy rozum – rozwiązanie z punktu widzenia wydawcy idealne. Mamy spore grono klientów, którzy korzystają z usługi wirtualnego magazynu, choć powiedzieć, że zainteresowanie jest ogromne, to znaczy nieco przesadzić – przyznaje mój rozmówca. – Słowo „wirtualny” tak naprawdę nie do końca oddaje charakter magazynu – zwykle drukujemy od 50 do 100 egz. w zależności od pozycji, które posiadamy na stanie i zgodnie z zapotrzebowaniem dystrybuujemy do klientów. Na ogół usługę tę świadczymy w przypadku sprzedaży internetowej – sprzedaje oczywiście wydawca poprzez swoją stronę internetową, my realizujemy dla niego tylko usługę druku i dystrybucji. Druk jednego egzemplarza nie byłby opłacalny, dlatego staramy się utrzymywać pewien stały poziom magazynowy. Drukujemy również dokumenty sprzedaży. Charakter druku, w jakim wyspecjalizował się Elpil powoduje, że jego klienci to głównie wydawnictwa specjalistyczne, np. prawnicze. Często następuje zmiana przepisów i konieczność aktualizacji tytułu, poza tym wiedza fachowa nie sprzedaje się w dużej liczbie egzemplarzy. Nakład 1000 kopii to już nakład bardzo wysoki. Naszymi klientami są również wydawnictwa akademickie jak wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, zamawiające często aktualizowane skrypty i podręczniki w liczbie 100-200 egzemplarzy. Działamy na skalę ogólnopolską, przy dzisiejszym poziomie usług logistycznych nie ma już mowy o rejonizacji – dodaje Jarosław Pilich. Po prostu inny druk Nazwa „druk cyfrowy” została wylansowana przez producentów sprzętu – uważa szef Elpilu. – Jest to po prostu pełnoprawna metoda druku książek. Klienta już nie interesuje, w jakiej technologii zostało zrealizowane jego zamówienie; ważne, aby książka spełniała określone parametry. Jeśli chodzi o jakość druku czarno-białego, istotna jest liniatura, a więc i rozdzielczość. Od urządzeń z początku lat 2000. nowoczesne systemy cyfrowe dzieli przepaść jakościowa. Przeciętny nakład zamawiany w drukarni Elpil to ok. 300 egz., a więc nieopłacalny dla drukarni offsetowej. Przez ostatnie 4 lata nakłady realizowane przez naszą drukarnię rosną; jest to między innymi konsekwencja zakupu bardzo wydajnej maszyny rolowej Xerox 1300, która pozwoliła nam zaoferować tańszy druk. W 2004 przecięcie rentowności offsetu i cyfry było na poziomie 400 egz., dziś jest to nawet 1000 egz. Wartością dodaną, której nie zapewni technologia offsetowa, jest możliwość podzielenia tego nakładu na kilka transz. Nakłady drukowane w Elpilu rosną, ponieważ wydawcy coraz częściej zaczynają dostrzegać koszty, na które dotychczas nie zwracali uwagi. Książka w nakładzie x sprzedawana w ciągu trzech lat to koszt magazynowania nakładu, zamrożenia kapitału oraz ryzyko jego niesprzedania. Przy drukowaniu mniejszego nakładu koszt pojedynczego egzemplarza jest większy, ale w ostatecznym rachunku bilans wypada korzystniej dla druku cyfrowego. Moim zdaniem stwierdzenie, że druk cyfrowy stanowi zagrożenie dla offsetu, jest wierutną bzdurą – stwierdza mój rozmówca. –Jest to po prostu technologia umożliwiająca realizację inaczej pewnych prac, których ze względów kosztowych nie opłaca się drukować w technologii offsetowej. Ja nie będę walczył o nakłady rzędu 2000 egz. i podejrzewam, że rozsądny drukarz offsetowy nie pochyli się nad zleceniem na 300 sztuk. Przypuszczam, że gdyby ktoś przeprowadził rzetelną analizę zainwestowanego w kilkutysięczny nakład kapitału: ile on kosztował i kiedy (czy w ogóle?) się zwrócił, to cena, która początkowo wydawała się wyższa, okazuje się niezwykle atrakcyjna. Przyszłość książki… i Elpilu E-booki? Pewnie z czasem będą zastępowały tradycyjną książkę, ale to przyszłość trudna do przewidzenia – Jarosław Pilich jest sceptyczny. –Myślę, że nikt nie odważy się prognozować, jak rynek książki będzie wyglądał za 5 lat. Uważam, że kierunek rozwoju książki to książka tańsza, szybciej wydrukowana. Drukarnie offsetowe i cyfrowe wciąż inwestują, a przecież nie zarządzają nimi ludzie oderwani od rzeczywistości, którzy nie zdają sobie sprawy z rozwoju nowych technologii. Wierzę, że ludzie po prostu lubią książki, lubią je posiadać i relaksować się przy ich lekturze. Czytnik elektroniczny trudniej zabrać do wanny czy łóżka. Pomimo rozwoju fotografii cyfrowej wciąż chętnie drukujemy wybrane zdjęcia, zamawiamy fotoalbumy. Audiobooki? Tych słuchamy raczej z konieczności, żeby umilić sobie czas w samochodzie. Są głównie alternatywą dla radia czy płyty, a nie dla tradycyjnej książki. Jestem spokojny o przyszłość książki papierowej. A jak rysuje się przyszłość drukarni Elpil? Optymistycznie. W stosunkowo niedługim czasie chciałbym zainwestować w oprawę twardą, ponieważ oddając tę usługę na zewnątrz tracę czas i mam mniejszą kontrolę nad finalną jakością – puentuje Jarosław Pilich. AN