Kolej na estetyczno-praktyczne spotkanie: ăoko w okoÓ naszego oka z oczkiem (nie karcianym) litery i jej otoczkš graŢcznš widocznš w najbliższym sšsiedztwie podczas czytania tekstu.
Współczesnoć medialna XXI wieku to zalew najrozmaitszych informacji Đ głównie atakujšcy, rzadziej pieszczšcy oczy i wiadomoć. Trwa bezpardonowa wojna pomiędzy emitentami informacji Đ najpierw o nasze oko i... niemal natychmiast Đ o umysł. Oko jako receptor umysłu spełnia funkcję jednokierunkowej luzy na osobistej granicy celnej naszej jani. Informację autocenzurujemy najpierw w aspekcie estetycznym. Jeli się podoba, to dopuszczamy jš, a zaraz potem mózg przyswaja czytanš lub oglšdanš treć.
Jeżeli jest co nie tak (znak graŢczny, metka producenta, folder, przesyłka pocztowa, plakat, okładka ksišżki, gazeta, ilustracja, reklama wielkoformatowa, strona internetowa itp.), to wówczas nasze oko, czyli my pomijamy obiekt jako niewart poznania, podobnie jak nieciekawego lub odpychajšcego osobnika w tłumie. Nie będę zajmował się tutaj treciš informacji. Napiszę natomiast kilka słów o jej wyglšdzie, który jest nam serwowany przez graŢków i powielany potem przez poligrafów. Jako ăkonsumenciÓ formy i treci miewamy do czynienia z czym tak prostym jak ăgraŢczny sandwiczÓ. TraŢajš się jednak nierzadko ăgraŢczne ostrygiÓ, a nawet ăchińszczyzna z pałeczkamiÓ. W pierwszym przypadku poznajemy przekazywanš treć bez wysiłku, za w drugim mozolimy się szukajšc poczštku, a jak już znajdziemy, to brniemy pod górę, wiatr i zacinajšcy deszcz, chcšc mimo wszystko poznać treć.
Bywa, że przy prostocie i łatwoci przekazu ocieramy się o prymityw i prostactwo treci. Możemy to odrzucić, po prostu dalej nie czytajšc. Zdarza się niestety również, że doskonała treć zachwaszczona jest graŢcznie i przez to jej poznanie jest utrudnione. Użycie przez nieprofesjonalistę złego kroju pisma do składu, błędne zadysponowanie interlinii, długoci wiersza, marginesów, papieru i farby drukarskiej naraża czytelnika na uszkodzenie wzroku. Najbardziej pokrzywdzony jest czytelnik, ale porednio i autor, od którego odstręcza się czytelnika.
Forma przekazywania informacji przechodzi współczesnš rewolucję. Opisy zastępowane sš rysunkami Đ piktogramami rozumianymi przez niemal wszystkich, niezależnie od języka. W gazetach tytuły ze zdjęciem zastępujš całe artykuły. Przydrożne, czytelne tablice zapoznajš w okamgnieniu szybko jadšcego kierowcę z miastem, regionem lub sposobem wytyczenia awaryjnego objazdu. Pokazy multimedialne wyręczajš prelegenta w czytaniu, a zmieniajšce się tablice reklamowe na stadionach i w kinach pozwalajš atrakcyjnie przekazywać informacje. Automatyczne, często mimowolne zaangażowanie wzroku i umysłu, czyli czytanie połšczone ze zrozumieniem i zapamiętaniem Đ oto nasza codziennoć.
Podstawowym rodkiem przekazu od starożytnoci do dzi jest nadal litera. Protoplastka współczesnej litery, kapitała rzymska przez ponad 2000 lat opiera się upływowi czasu. Nadal jest niedocignionym wzorcem do naladowania. Jej znaki przekształcano, dostosowywano do mody i stylów, ale litery i ich znaczenie nie uległy zmianie. ăW międzyczasieÓ dopasowano do niej bardzo pomocne w czytaniu minuskuły Đ małe litery. Współczenie dysponujemy bliżej nieokrelonš, ale liczonš w tysišcach liczbš krojów pisma. Ich jakoć estetyczna i użytkowa to oczywicie podstawowy warunek dopuszczenia ich do użytkowania. Mšdry, profesjonalny wybór przetestowanej czcionki wiadomie dokonany przez dowiadczonego graŢka Đ typografa-specjalistę to decyzja o komforcie czytania i ochronie wzroku, natomiast wybór zły, amatorski, nieprofesjonalny, intuicyjny to bezprawny wyrok chłosty na oczy i nerwy.
Nie wiem, dlaczego na co dzień spotykam niemal wszędzie brzydkie i kolawe litery, które nie tworzš jednolitego duktu. Celowo, prawdopodobnie w poszukiwaniu oryginalnoci ăprojektanciÓ je deformujš, wpychajš na siebie, spacjujš tam, gdzie nie potrzeba (np. pisma wšskie), pogarszajš ich ostroć, usuwajš koniecznš interlinię pchajšc wiersz na wiersz, a wydłużenia górne i dolne liter często decydujšce o dobrej czytelnoci znaków sš likwidowane. Co prawda psychologia czytania, jak twierdzš znawcy, zawiera pewnš kontrowersyjnš ămšdroćÓ, iż zastosowana umiejętnie nieczytelnoć przykuwa i wzmaga uwagę podczas lektury, zachęcajšc do poznania podanej treci mimo wszystko. Ale gdzie tu higiena czytania?
Zestawy fontów komputerowych, wród pism różnych krojów, zawierajš z reguły jednš sprawdzonš i wypróbowanš antykwę (najczęciej Times z typowymi odmianami: jasny, półgruby, gruby i kursywa) oraz jeden użytkowy grotesk (najczęciej Arial także z odmianami). Tym adeptom DTP, którzy nie kształcili się w typograŢi, proponuję poruszać się wyłšcznie w zakresie tych dwóch pism. Ryzyko pretensjonalnoci i nietraŢenia w styl jest wówczas w zasadzie niewielkie. Pozostawmy wybór kroju pisma do składu dziełowego, gazetowego albo czasopism profesjonalistom. Nie sposób na jednej stronie gocinnej POLIGRAFIKI wyłożyć młodemu, zdolnemu, ambitnemu operatorowi komputera po kursie Worda, Corela itp. zasad liternictwa, których typograf uczy się na uczelni przez kilka lat, a potem jeszcze długo praktykuje, porównuje, eksperymentuje i dopiero potem wiadomie wybiera.
Zdarza się, że dostaję od kogo wizytówkę, na której pan Iksiński podaje swój zawód: artysta graŢk. Wtedy z ciekawoci zadaję pytanie: Którš uczelnię artystycznš mój kolega po fachu ukończył? Dowiaduję się, że żadnej, ale... ma dobry, ăwypasionyÓ komputer i wszystko z jego pomocš potraŢ zrobić. Koledzy! Zanim przystšpicie do odpowiedzialnej roboty, proponuję przynajmniej krótkš, a lepiej długš, praktykę u artysty albo dobrego rzemielnika, który naprawdę umie to robić.
Postscriptum od redakcji
Do napisanego z przymrużeniem oka i lekko ironicznego felietonu Jerzego Burskiego Đ graŢka, szefa studia DTP ăAgatÓ, warto dodać kilka akapitów bliżej wyjaniajšcych problem przez niego poruszony.
We współczesnej epoce rozbudowanej komunikacji wizualnej czynnik czytelnoci ma ogromne znaczenie w przekazie informacji za porednictwem druku. Głównie dlatego, że dzisiejszy mocno zajęty człowiek, do którego kieruje się coraz więcej informacji, musi dokonywać selekcji. Czytanie i ledzenie wszystkiego, co oferuje rynek, jest bowiem niemożliwe. Wybór wynika nie tylko z zainteresowań potencjalnego czytelnika, ale i ze sposobu graŢcznego ăpodaniaÓ druku. Publikacja ładna, sensownie zaprojektowana i rzucajšca się w oko zostanie szybciej wybrana niż druk o nudnej, nieciekawej typograŢi.
Projektant-typograf w epoce masowych rodków przekazu powinien zdobyć wykształcenie zawodowe nie tylko w zakresie estetyki projektowania druków, ale musi również poznać techniczne uwarunkowania nowoczesnej poligraŢi, psychologiczne działanie form graŢcznych, wyniki badań czytelnoci i wreszcie zrozumieć swojš rolę w sferze komunikacji wizualnej.
W systemie masowych mediów typograf jest zwykle członkiem zespołu kodujšcego informację. Stoi pomiędzy pierwotnym ródłem informacji a kanałem informacyjnym (stronica druku), którym wiadomoć dociera do odbiorcy. Typograf obejmuje zatem kontrolę nad procesem kodowania i przyjmuje zań ODPOWIEDZIALNOĆ, np. wybierajšc krój pisma, jego wielkoć i układ typograŢczny. Powinien mieć na względzie póniejszš percepcję prze-
kazywanej informacji, uwagę, jakš wznieci, nastrój, jaki wprowadzi podsycajšc uwagę czytelnika. Skoro zdobył jego zainteresowanie, ma się starać, aby przekaz został najlepiej zrozumiany i zapamiętany.
Częciowo zadanie typografa leży więc w sferze metakomunikacji Đ polega na komunikowaniu komunikatu, na jednoczesnym informowaniu o informacji. Krótko mówišc, nie jest on już tylko projektantem estetycznego, pięknego druku, czyli po prostu artystš lub rzemielnikiem. Chcšc nie chcšc pełni ważnš funkcję PRZEKAZUJĽCEGO masowo powielanš informację.
Dzisiaj coraz mocniej podkrelane jest przez fachowców i znawców mediów znaczenie typograŢi w kontekcie kompleksowego projektowania drukowanego przekazu. TypograŢczna i graŢczna oprawa informacji jest warunkiem tego, czy przekaz będzie wybrany przez odbiorcę i przeczytany do końca.
Niegdy na łamach POLIGRAFIKI w latach 90. próbował wyjaniać podobne sprawy inny graŢk Đ Stefan Szczypka Đ w prowadzonym przez siebie tematycznym dziale czasopisma. Jeli kto z naszych czytelników ma możliwoć sięgnięcia do archiwalnych zeszytów z tamtego okresu, to zainteresowanych namawiamy do lektury dawniejszych tekstów. Niemal żaden z poruszanych wówczas przez niego tematów nie stracił aktualnoci. Ba! niektóre z sygnalizowanych i omawianych wówczas negatywnych zjawisk występujš dzisiaj ze zdwojonš intensywnociš. at