Lutowa konferencja prasowa zorganizowana dla dziennikarzy wiodšcych europejskich pism branży poligraficznej przez firmę Heidelberg stworzyła nam okazję do rozmowy z dr. Jrgenem Rautertem, członkiem zarzšdu odpowiedzialnym za technologię. Bardziej jednak niż technologia interesowało nas, jak firma Heidelberg postrzega poszerzony rynek Unii Europejskiej oraz w jakim kierunku zamierza się rozwijać. Technologię bowiem opisała znakomicie w swoich folderach.
Jak zmienił się europejski rynek poligraficzny po wejciu nowych krajów do Unii Europejskiej w maju 2004 roku?
Przede wszystkim bardzo się rozszerzył. Zarówno ăstarzyÓ, jak i nowi członkowie zyskali łatwiejszy dostęp do usług poligraficznych, wzrosła także ich konkurencyjnoć. Bez wštpienia nowe kraje Unii sš beneficjentami akcesji poprzez pozyskanie nowych rynków zbytu. Nie znaczy to oczywicie, że wczeniej eksport w tych krajach nie istniał; wręcz przeciwnie, miał się całkiem niele, niemniej otwarcie granic zdecydowanie uprociło kwestie formalne. Rozszerzenie produkcji eksportowej widać wyranie zwłaszcza na przykładzie produkcji dziełowej i opakowaniowej.
A który z nowych członków UE będzie, Pana zdaniem, najszybciej rozwijał przemysł poligraficzny?
Nie jestem ekonomistš, niemniej zaobserwowałem, że poligrafia bardzo dynamicznie rozwija się w Polsce Đ ostatnie dwa lata obfitowały w wiele nowych, nierzadko spektakularnych inwestycji. Nie znaczy to jednak, że inne kraje pod względem inwestycyjnym stojš w miejscu Đ aby być konkurencyjnym, trzeba się rozwijać. Potencjał wszystkich nowych członków oceniam wysoko. wiadczy o tym rosnšca liczba inwestycji i nie widzę powodów, dla których ten rozwój miałby się zatrzymać. Odnotowujemy oczywicie okresowe spadki i wzrosty sprzedaży, niemniej ogólny, długoterminowy trend jest zdecydowanie wzrostowy.
W czasie ostatniej, grudniowej konferencji prasowej powięconej wynikom firmy Heidelberg za rok 2005 poinformowalicie dziennikarzy o wzrocie sprzedaży w każdym kraju z wyjštkiem Rosji. Jaka jest tego przyczyna?
Sytuacja polityczna i ekonomiczna w Rosji nie jest stabilna. W trakcie ostatniej dekady odnotowalimy zarówno wysokie wzrosty, jak i spadki sprzedaży, więc nasze wyniki za 2005 rok nie wiadczš moim zdaniem o trendzie. Jestem przekonany, że ta sytuacja wkrótce się zmieni na korzyć firmy Heidelberg.
Słyszałam, że ma się do tego przyczynić powołanie nowego prezesa rosyjskiego oddziału firmyÉ
Tak, to prawda. Wybralimy już odpowiedniš na to stanowisko osobę, obecnie przygotowuje się ona do nowej funkcji i prawdopodobnie już w kwietniu przejmie zarzšdzanie rosyjskim oddziałem firmy. Osoba ta ma rosyjskie korzenie, jestem więc przekonany, że ułatwi jej to sprawne działanie na tym trudnym rynku.
W jaki sposób firma Heidelberg zamierza obronić pozycję lidera w zwišzku z szybko rosnšcš konkurencjš relatywnie tanich maszyn rodem z Chin?
Wszystkich producentów maszyn traktujemy bardzo poważnie, także chińskich. Niemniej jak dotychczas nie stanowiš oni dla nas zagrożenia. Oceniajšc ich zaawansowanie technologiczne sšdzę, że potrzebujš oni jeszcze piętnastu lat, aby osišgnšć nasz obecny poziom. Trudno także porównywać jakoć wykonania i niezawodnoć urzšdzeń produkcji chińskiej z maszynami Heidelberga. Chiński rynek poligraficzny rozwija się jednak niezwykle szybko, produkowana i instalowana jest tam ogromna liczba zespołów drukujšcych i tego nie wolno nam lekceważyć. W przyszłoci Chiny będš odgrywać znaczšcš rolę na globalnym rynku poligraficznym, co do tego nie ma żadnych wštpliwoci.
Ale już teraz ceny maszyn made in China sš zdecydowanie zachęcajšceÉ
Tak, ale maszyny firmy Heidelberg sš warte swojej ceny, podobnie jak urzšdzenia innych uznanych producentów. Na każdym rynku, na którym funkcjonujemy, chcemy być konkurencyjni. Nie staramy się jednak konkurować cenš; koncentrujemy się na technologii oraz serwisie, który oferujemy naszym klientom. Dzięki temu nasz udział w sprzedaży maszyn na rynku chińskim jest bardzo duży. Nie bez powodu też zdecydowalimy się na otwarcie w Chinach fabryki maszyn Heidelberg.
Czym zatem firma Heidelberg zamierza konkurować pod względem technologicznym?
Przede wszystkim wyższš produktywnociš, wydajnociš, krótszym czasem narzšdu, lepszš integracjš wszystkich procesów produkcji. Jeżeli chodzi o bardziej techniczne szczegóły: szybsze uzyskiwanie odbitki nakładowej (nawet po 120.-150. odbitce rozjazdowej) i zwišzana z tym redukcja makulatury, postępujšca automatyzacja naszych urzšdzeń i coraz wyższe ich prędkoci maksymalne Đ to będš nasze główne kierunki rozwoju.
A wartoć dodana do druku? Obecnie nie wystarczy już wydrukowanie nakładu, coraz częciej konieczne jest też jego uszlachetnienieÉ
Faktycznie integrowanie zespołów uszlachetniajšcych, zwykle wież lakierujšcych, jest obecnie zauważalnym trendem. Pytanie brzmi: in-line czy off-line? Nasza odpowied to dostosowanie rozwišzania do wysokoci drukowanych nakładów. Przy niższych nakładach lepiej sprawdza się lakierowanie off-line, ponieważ zapewnia większš elastycznoć. Jednak wartoć dodana to nie tylko uszlachetnienie; w ostatnich latach coraz częciej stosowane sš kolory i farby specjalne również zwiększajšce atrakcyjnoć druków. Dla przykładu: jeszcze 10 lat temu rednia liczba zespołów opuszczajšcej mury naszej fabryki w Wiesloch maszyny Speedmaster wynosiła 5,5, obecnie jest to już ponad 7. To w znaczšcy sposób pokazuje, jak wielkie jest obecnie zapotrzebowanie na wartoć dodanš do druku.
W przypadku firmy Heidelberg wartoć dodana oznacza także zabezpieczenia druków.
To bardzo interesujšcy biznes. Ochrona marki spędza sen z powiek zarówno olbrzymim koncernom, jak i mniejszym producentom. Markę można chronić w dwojaki sposób: poprzez umieszczanie ukrytych elementów, niewidocznych gołym okiem, wymagajšcych specjalnych urzšdzeń do ich identyfikacji i przez to trudnych do podrobienia, oraz poprzez elementy widoczne, np. wytłaczane, co pozwala końcowym odbiorcom stwierdzić oryginalnoć produktu. Zabezpieczanie druków jest w pewnym sensie samonapędzajšcym się biznesem: wynalezienie nowych elementów zabezpieczajšcych coraz szybciej skutkuje ich podrabianiem, co generuje koniecznoć opracowania nowych. Firma Heidelberg zamierza skoncentrować się na zaledwie kilku technologiach zabezpieczajšcych (od dwóch do pięciu), za to niezwykle trudnych do podrobienia. Będš to zarówno elementy wytłaczane z praktycznie niemożliwš do podrobienia precyzjš, jak i niewidoczne nadruki oraz ukryte np. w podłożu struktury bazujšce na nanotechnologiach i strukturach DNA. Wierzę, że tymi rozwišzaniami zaspokoimy większoć potrzeb przemysłu opakowaniowego i etykietowego. Z drugiej jednak strony nasuwajš się interesujšce pytania: czy produkt powinien być zabezpieczany już na etapie druku? Czy drukarz powinien znać całš technologię? Póki co, kwestie te pozostajš otwarteÉ
Czy jest zatem sensowne, aby drukarze inwestowali w najnowoczeniejsze technologie zabezpieczajšce już teraz?
Mylę, że tak, wymaga to jednak wiele zachoduÉ i poniesienia znacznych kosztów. Niemniej drukarze powinni być przygotowani do oferowania takich usług. Heidelberg w kooperacji z niemieckš firmš Saueressig Security International GmbH (SSI) zamierza i w tej dziedzinie poligrafii intensywnie wspierać swoich klientów. Wspólnie z niš rozwijamy technologię ukrytych obrazów. Nasze rozwišzania dostępne sš w wersji off-line, ale nie jest technicznš niemożliwociš oferowanie ich także jako urzšdzeń in-line.
Czy firma Heidelberg patrzy z niepokojem na gwałtowny rozwój druku cyfrowego?
Nie nazwałbym tego niepokojem, działamy bowiem w innym obszarze rynku. Jak dotychczas czynnikiem ograniczajšcym dla druku cyfrowego nie jest wbrew pozorom jego jakoć, ta bowiem do takich zastosowań, do jakich się go wykorzystuje, jest wystarczajšca. Barierę stanowi cena odbitki, wcišż bardzo wysoka w stosunku do ceny odbitki offsetowej. To prawda, że rednie nakłady sš coraz niższe, wcišż jednak liczone sš w tysišcach egzemplarzy, a to nie jest absolutnie iloć, przy jakiej druk cyfrowy mógłby konkurować z offsetem.
A personalizacja?
Na pewno druk cyfrowy znajduje szerokie zastosowanie w dziedzinie marketingu bezporedniego, niemniej kiedy zastanawiam się nad skutecznociš otrzymywanych przeze mnie olbrzymich iloci przesyłek reklamowych o treci: ăDrogi Panie Rautert, mamy dla Pana specjalnš ofertęÉ", to szczerze mówišc wštpię, aby włanie w tym kierunku rozwijał się rynek reklamowy. Nie znaczy to jednak, że ignorujemy możliwoci, jakie niesie z sobš personalizacja. Nie wykluczam w przyszłoci integracji modułów personalizujšcych z naszymi maszynami.
Jaka, z punktu widzenia firmy Heidelberg, jest przyszłoć wiatowego rynku poligraficznego?
Trudno rozpatrywać rynek poligraficzny w oderwaniu od sytuacji ekonomicznej. Wskanik GDP (w Polsce PKB) w większoci krajów rozwiniętych spada lub utrzymuje się na tym samym poziomie. Nie pozostaje to więc bez wpływu na przemysł poligraficzny. Niemniej firmy branży poligraficznej odnotowujš wzrosty sprzedaży w zwišzku z postępujšcym rozwojem technologicznym i to pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłoć.
Czy z Pana dowiadczenia wynika, że podejcie do biznesu i klienta w różnych krajach Unii Europejskiej jest różne, choćby z przyczyn mentalnociowych?
Mylę, że w zwišzku z postępujšcš globalizacjš trudno zidentyfikować znaczšce różnice. Gdziekolwiek bym nie pojechał, spotykam dobrze wyposażone i zorganizowane, zorientowane na klienta firmy. W Stanach Zjednoczonych, Chinach, Polsce czy Niemczech działa kilka Đ kilkanacie wiodšcych drukarń stosujšcych bardzo podobnš technologię, z bardzo szerokš ofertš i perfekcyjnš obsługš klienta. Wszędzie też istnieje druga grupa drukarń Đ działajšca na rynku lokalnym, często rodzinnie zarzšdzana.
A zatem cena stanowi jedynš różnicę?
W zasadzie tak. Nie wspominam bowiem o różnicach w niuansach takich jak sposób komunikacji czy relacje z klientem (formalne bšd zażyłe, przyjacielskie), które de facto nie majš wpływu na rezultat końcowy. Bez względu na mentalnoć każdy właciciel drukarni jest w stanie dobrze obsłużyć klienta, jeżeli tylko posiada odpowiedni park maszynowy oraz kulturę i organizację pracy.
Polscy drukarze sš jednak cenieni przez swoich zagranicznych kontrahentów za elastyczne podejcie, choćby do czasu pracy.
Trudno mi to ocenić, ale sšdzę, że gdyby, nie szukajšc daleko, niemieccy drukarze kończyli pracę równo o 16.00, nie baczšc na potrzeby swoich klientów, to szybko tej pracy by nie mieli. A tak wcale nie jest. Rok 2005 był bardzo dobry dla niemieckich drukarń, obfitował w liczne inwestycje i generalnie wzrost przychodów. Oczywicie niemieckie prawo pracy jest doć restrykcyjne i obowišzujš nas pewne regulacje, niemniej celem naszych ustawodawców nie było przecież pozbawienie nas możliwoci konkurowania na rynku europejskim. Niemiecki czas pracy może więc być tak samo elastyczny jak w innych krajach europejskich.
Ipex 2006 coraz bliżej. Jakie sš oczekiwania firmy Heidelberg co do tych targów?
Ipex i drupa to dla branży poligraficznej najważniejsze, moim zdaniem, imprezy targowe w Europie. Dlatego na kwietniowe targi w Birmingham zaplanowalimy wiele premier. Liczymy na wielu zwiedzajšcych, na możliwoć dialogu z naszymi klientami, który umożliwi nam lepszš identyfikację ich potrzeb.
Czy Pana zdaniem targi to w dobie wszechobecnego Internetu wcišż dobre narzędzie komunikacji z klientami?
Cóż, targów w Europie jest trochę za dużo. Mylę, że potrzebna jest konsolidacja i koncentracja takich wydarzeń, co nadałoby każdemu z nich większš rangę. Z drugiej strony nie neguję sensu istnienia lokalnych targów, które oferujš wystawienie się za rozsšdnš cenę, a firmom umożliwiajš kontakt z klientami, którzy nie wyjechaliby za granicę na podobnš imprezę. Takš funkcję mogš też pełnić dni otwarte w firmie, moim zdaniem bardzo dobre narzędzie marketingowe. Oczywicie wiele informacji dostępnych jest w Internecie, umożliwia on także dzielenie się wiedzš i wymianę dowiadczeń, jednak nie zastšpi kontaktu osobistego z klientem.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Naruszko