Od redakcji: Podczas jubileuszu 60-lecia papiernictwa w Politechnice Łódzkiej Michał Jarczyński, prezes Arctic Paper Kostrzyn, wystąpił z wykładem na temat perspektyw rozwoju światowego przemysłu papierniczego. Przedstawił jego obecny stan, kierunki rozwoju oraz zagrożenia.
Na wstępie dla lepszego zobrazowania sytuacji przytoczę opinie krążące w środowisku amerykańskich producentów papieru na temat kondycji branży papierniczej w poszczególnych regionach świata. Uważają oni, że Ameryka Północna, gdzie popyt na papier spada (ok. 1%), to kraj, w którym branża papiernicza podcięła sobie żyły i czeka, aż się wykrwawi. Drugi problem, widoczny szczególnie w Stanach Zjednoczonych, to zombi: zakłady, które w wyniku nieefektywności albo zbankrutowały, albo są na skraju bankructwa bądź też zostały zamknięte, ale nie do końca, ponieważ co pewien czas pojawia się inwestor, który – zachęcony wizją wielkich zysków, jakie ta branża może wygenerować – przejmuje taki zakład, próbuje coś zmienić i po roku czy 2 latach znowu bankrutuje. Przykre jest, że moda na takie „zombi” zaczyna przenikać do Europy; już je widać w Skandynawii, w Niemczech; na szczęście w Polsce jeszcze nas to nie czeka. Europa Zachodnia to region, gdzie występuje niewielki wzrost konsumpcji różnych rodzajów papieru: graficznych, opakowaniowych itp. Ale z drugiej strony sytuacja branży papierniczej w Europie jest bardzo trudna; można ją porównać do człowieka, któremu odcięto głowę bardzo ostrym nożem i który jeszcze nie wie, że nie żyje, czyli że konkurencja z innych regionów już mu się dobiera do skóry. Europa Wschodnia to jedyny obszar naszego kontynentu, gdzie występuje znaczący wzrost popytu (3-6%) na wszelkiego rodzaju papiery; szczególnie opakowaniowe i higieniczne (tissue). Z podobną sytuacją mamy do czynienia w Ameryce Łacińskiej, choć tam wzrost jest nieco niższy. Może jednak wkrótce być większy, ponieważ wraz z rosnącymi cenami ropy wzrośnie PKB i będzie się rozwijała administracja, która jest największym konsumentem papieru. Rynek, na którym najwięcej się obecnie dzieje, to Azja. Chciałbym się skoncentrować na kilku aspektach branży: rynku, kwestii energii, która zaczyna być coraz bardziej dominującym problemem, ale i czynnikiem warunkującym szanse na utrzymanie się firmy na rynku lub jej upadek, na coraz bardziej istotnym elemencie – kwestii ochrony środowiska, zapomnianej albo niedocenianej jeszcze 5-10 lat temu. Istotny jest także element ludzki, bo można mieć doskonałe, nowoczesne maszyny, a nie mieć sprawnej, wykwalifikowanej, kompetentnej załogi, która by je skutecznie wykorzystywała i naprawiała. I wreszcie kwestia logistyki: rynek staje się rynkiem globalnym, przedsiębiorstwa stają się przedsiębiorstwami globalnymi, dlatego logistyka stanowi bardzo istotny element, który może decydować o przewadze konkurencyjnej lub o zbyt wysokich kosztach.
Rynek: brak równowagi
Rynek od ok. 10 lat cechuje się dużym niezrównoważeniem. Moce produkcyjne w większości krajów na świecie wciąż są znacznie wyższe niż zdolności chłonne rynku. Częściowo wynika to z tendencji do odchodzenia od papieru. Już kilka lat temu mówiło się o „biurach bez papieru” i o tym, że media elektroniczne wyprą drukowane gazety i książki. Ten proces nie przebiega jednak tak szybko, jak można by się spodziewać. W wielu dziedzinach papier jest zastępowany tworzywami sztucznymi. Czy to ma coś wspólnego z ekologią? Można na ten temat dyskutować. Niedawno Europejska Federacja Przemysłu Papierniczego CEPI zorganizowała spotkanie z przedstawicielami największych ruchów ekologicznych Europy, podczas którego dyskutowano, czy rzeczywiście warto za wszelką cenę wypierać papier pod hasłem ochrony lasów, a przez to promować rozwój chemii i tworzyw sztucznych. Wiadomo, jak długo rozkłada się np. w lesie zwykła torebka foliowa. Kolejny czynnik powodujący spadek popytu na opakowania to przenoszenie zdolności produkcyjnych. Znaczna część towarów, które były kiedyś produkowane w Europie czy Ameryce Płn., jest obecnie produkowana w Indiach, Chinach, Indonezji, Korei i w kontenerach wysyłana do Europy lub USA. Właśnie w tych krajach azjatyckich powstają duże moce produkcyjne w dziedzinie opakowań; tam też wzrost produkcji kartonów sięga nawet kilkunastu procent w skali roku. Z kolei popyt na papier książkowy wyraźnie spada, także w Polsce. Młode pokolenia coraz mniej czytają. Kurczy się też rynek reklam drukowanych na papierze. Media „papierowe” odchodzą powoli do lamusa; firmy reklamują się częściej w mediach elektronicznych, internecie. Przewiduje się, że w ciągu najbliższych 10 lat w Europie wydatki na reklamę drukowaną (direct mailing, reklama prasowa) spadną o ponad 50%. Ma to również duży wpływ na popyt na papier, ponieważ większość gazet i magazynów utrzymuje się właśnie z reklam. Widoczny jest też duży trend do stosowania mniejszych gramatur związany z walką o koszty. Dostrzegają to już producenci opakowań kartonowych, których odbiorcy oczekują, że kartony będą coraz cieńsze, ale o niezmienionej wytrzymałości. Natomiast bardzo dynamiczna branża, odnotowująca średni wzrost 6-8%, to papiery higieniczne. I w tej właśnie branży widać inwestycje w nowe maszyny, tym bardziej, że relatywnie nie są to duże nakłady. W ten segment rynku wchodzą inwestorzy i producenci, którzy dotychczas w ogóle w branży papierniczej nie działali. Jeśli chodzi o nowości rynkowe, to z rozmów z prezesem SPP Jerzym Majewskim wynika, że w ostatnich latach w branży papierniczej nie było ich zbyt dużo. Można do nich zaliczyć papier do druku cyfrowego czy papier fotograficzny, jednakże nie spowodowały one wielkiego przełomu na rynku. Generalnie papier produkowany 15-20 lat temu był bardzo podobny do produkowanego obecnie. Może się różnić białością czy własnościami wytrzymałościowymi, ale wynika to wyłącznie z wymagań maszyn poligraficznych, które są coraz szybsze, nowocześniejsze i wymagają produktu lepszej jakości.
Energia – najlepsza własna
Parę lat temu wydawało się, że energia nie stanowi problemu. Ostatni kryzys energetyczny, jaki pamiętamy, miał miejsce na początku lat 70. Jednakże branża papiernicza jest bardzo energochłonna; nie bez przyczyny wiele zakładów ma własne elektrociepłownie bądź ciepłownie. Firma Arctic Paper Kostrzyn wkrótce zakończy budowę własnej dużej elektrociepłowni na gaz ziemny (jej uroczyste otwarcie nastąpiło 12 października – red.). Powstała ona nie dlatego, że będzie taniej; zmusiła nas do tego ekologia. Nie jesteśmy w stanie spełnić nowych obowiązujących w Polsce norm ekologicznych. Wytwarzanie energii w elektrociepłowniach w celulozowniach i papierniach to najbardziej efektywne źródło energii, jakie można sobie wyobrazić. Paliwo jest zamieniane na energię cieplną i elektryczną. Podczas gdy sprawność urządzeń w elektrowniach profesjonalnych jak Bełchatów czy Turoszów nie przekracza 40%, w nowoczesnych elektrociepłowniach budowanych przy papierniach przekracza ona 80%. Taka właśnie energia nazywana energią czerwoną jest obecnie popierana przez Unię Europejską, która wydała nawet specjalną dyrektywę. W ciągu 2 lat cena energii elektrycznej w Szwecji wzrosła o ponad 200%. To spowodowało np., że jedna z linii do produkcji celulozy CTMP, którą uroczyście otwierał król Szwecji w październiku ub.r., została we wrześniu br. zamknięta. Produkcja celulozy mechanicznej wymaga bowiem dużych ilości energii i w tej sytuacji stała się nieopłacalna. Energię można też pozyskiwać z biomasy. Wszystkie zagadnienia związane z protokołem z Kioto, z redukcją emisji gazów cieplarnianych, mają olbrzymi wpływ na działalność branży papierniczej. Zaczyna ona konkurować z innymi branżami o podstawowy surowiec, jakim jest drewno. Dochodzi do takiego paradoksu, że w naszym kraju bardziej opłaca się sprzedawać drewno i spalać je w piecach elektrociepłowni niż produkować z niego np. płyty wiórowe, meble, papier. W krajach skandynawskich następuje powrót do produkcji energii ze zrębków, których pozyskiwaniem zajmują się specjalne firmy; może u nas też to kiedyś nastąpi. Jedną z kluczowych kwestii jest ograniczanie emisji CO2. Jesteśmy obecnie „u progu” pierwszego okresu rozliczania emisji CO2 dla polskich i europejskich zakładów celulozowo-papierniczych i najsmutniejsze jest to, że polski rząd nie podejmuje żadnych działań w celu zwiększenia limitów CO2 na kolejny okres rozliczeniowy: lata 2008-2012. A nasz kraj do rozwoju potrzebuje energii, nie tylko dla branży papierniczej. Przy braku możliwości zwiększania emisji CO2 przez zakłady powstaje pytanie, czy inwestować w zwiększanie mocy produkcyjnych? Kiedy jeszcze produkujemy energię opartą na węglu, przy produkcji 1 tony papieru emitujemy ok. 2 ton CO2. Gdybyśmy nie podejmowali inwestycji ekologicznych (przejście na gaz), oznaczałoby to, że w celu zwiększania produkcji do r. 2008 dla każdej tony papieru musielibyśmy dokupić z rynku 2 tony CO2. Tona CO2 kosztuje obecnie 14 euro, więc rozwój produkcji byłby nieopłacalny.
Paradoksy ekologii
Branża papiernicza jest także bardzo wodochłonna; większość zakładów jest zlokalizowana przy dużych ciekach wodnych (Świecie, Kwidzyn, Kostrzyn). Ale okazuje się, że w świetle polskiego prawa zamykanie obiegów wodnych i ograniczenie zużycia wody jest nieopłacalne. Polska jest jednym z nielicznych krajów w Europie, gdzie przedsiębiorstwa otrzymują zgodę na emisję ścieków do środowiska w oparciu o stężenie, a nie o ładunek. Paradoksalnie niektórym zakładom może zacząć się opłacać rozcieńczać ścieki czystą wodą po to, żeby spełniać normy i uniknąć ryzyka zamknięcia zakładu. Ruchy ekologiczne wywierają obecnie na branżę papierniczą bardzo silną presję, zwłaszcza w kontekście używania głównie włókien wtórnych. Ale ten proces ma swoje granice; nie można w nieskończoność rozwłókniać tej samej makulatury. Własności wytrzymałościowe też mają pewne techniczne granice: skoro nowoczesne maszyny drukujące wymagają wysokiej wytrzymałości papieru, to jest ona osiągalna jedynie przy znacznym udziale włókien pierwotnych. Organizacje ekologiczne oczekują również, że fabryki papieru, dostawcy celulozy i plantatorzy lasów, z których pochodzi surowiec do jej produkcji, będą się poddawać certyfikacji. Niestety, organizacje te promują jako jedynie ważne i słuszne certyfikaty wystawiane przez firmy z nimi stowarzyszone; innych na ogół nie uznają. Kolejna kwestia to wyrąb lasów tropikalnych oraz nielegalnego pozysku drewna. Szacuje się, że w samej Indonezji rocznie ok. 3 mln m3 drewna pozyskiwanych jest nielegalnie i wywożonych bez jakichkolwiek opłat czy rejestracji. Skala tego problemu jest taka, że interwencje wyłącznie ekologów nie wystarczą. cdn.
(Śródtytuły pochodzą od redakcji)