Trzy dni innowacji Hunkelera (Hunkeler’s Innovations Days) przyciągnęły do Lucerny producentów urządzeń drukujących z całego świata w celu umożliwienia im dyskusji na temat drukowania transakcyjnego, mailingu bezpośredniego oraz obróbki papieru.
Bez wątpienia jest to główne wydarzenie dla tego sektora rynku. W tym roku na wystawie zaprezentowano jeszcze większą ilość cyfrowych systemów drukujących. Na początku ubiegłego miesiąca, pod wspartym na jednym przęśle dachem hali wystawowej w Lucernie, znalazła się niemała część najnowocześniejszego sprzętu drukującego na naszej planecie, włącznie z wyspecjalizowanymi nowymi produktami wielu dostawców cyfrowych systemów drukujących. W drugim pawilonie ustawiona była nowa maszyna drukująca Xeroksa Nuvera 288 dostępna dla tych wszystkich, którzy podpisali Zobowiązanie Dochowania Tajemnicy Firmowej, grożące zgubnymi konsekwencjami w przypadku ujawnienia jakichkolwiek informacji o urządzeniu i zastosowanej w nim technologii.
Dotychczas jedyną regułą uczestnictwa w wystawie było, aby eksponowane wyposażenie miało w którymś miejscu dołączone urządzenie wyprodukowane przez Hunkelera. Miarą znaczenia tej wystawy jest fakt, że powyższa reguła nie stanowi już przeszkody we wzięciu udziału w wystawie. Jakkolwiek w tym roku o obliczu wystawy dalej decydowały urządzenia reprograficzne dla firm i dużych centrów danych, to można było na niej napotkać już także aplikacje handlowe. Kodak zademonstrował, że jego system drukujący Versamark może drukować i redagować na przykład przyzwoitej jakości gazetę cyfrową; Xeikon eksponował wysokiej jakości produkty do marketingu bezpośredniego, a teraz zaczął też mówić o cyfrowej produkcji książek. W pobliżu czaiła się koncepcja promocyjnego marketingu bezpośredniego (transpromo), z drukowaniem ink-jetowym zaczynającym konkurować z technologiami tonerowymi w dziedzinach wymagających długich przebiegów i niskich kosztów. Z pewnością zdolność Kodaka do szybkiego drukowania kolorowego sugeruje, że jeśli ma nadejść era gazet drukowanych cyfrowo, to drukowanie natryskowe stanowi tutaj realną alternatywę.
W dziedzinie drukowania natryskowego również IBM pokazał swoją implementację systemu drukującego Screen JetPress 520; japońska firma była właśnie w przeddzień zapowiedzi o rozpoczęciu instalacji takiej maszyny w Wielkiej Brytanii: „Będzie to miało miejsce gdzieś na początku lata” – tylko tyle mógł ujawnić jej kierownik ds. marketingu na Europę, Tim Taylor. Jak dotychczas jest to tylko obietnica, a nie rzeczywistość. Technologia ink-jetowa, co widać już w Szwajcarii za sprawą Screen/IBM i Kodaka, najpewniej zdominuje rynek. Pozostaje jednak kwestią czasu, kiedy to nastąpi. Osiągnięcie tego rodzaju szybkości kosztuje. Xeikon obiecuje, że jego technologia może pozwolić nawet na uzyskiwanie większych prędkości pracy, podczas gdy mówiono także o ustawieniu dwóch systemów iGen3s w tandemie, aby poprawić wydajność uzyskiwaną w przypadku maszyn pojedynczych. I jedno, i drugie podejście zapewnia większą przepustowość. Xeikon dostrzega swoje miejsce na rynku w luce istniejącej poniżej wydajności, jaką mogą osiągać urządzenia nowej generacji do szybkiego druku barwnego. Będzie także utrzymywać przewagę w zakresie jakości, przynajmniej przez jakiś czas.
Mogącą się wkrótce zmaterializować nadzieją dla szybkiego drukowania fotograficznego są tak zwane techniki zimnego obrazowania. Standardowe technologie kserograficzne wykorzystują ciepło do roztapiania tonera i nakładania go pod ciśnieniem na papier. Te operacje powodują, że papier może ulegać wysuszeniu, co stwarza problemy z ładunkami elektrostatycznymi oraz z obsługą po zakończeniu drukowania. W celu rozwiązania tego problemu niektóre linie produkcyjne zwojowych maszyn drukujących będą posiadały wbudowaną jednostkę nawilżania wtórnego, dołączaną pomiędzy zespołami drukującymi lub przed sekcją obróbki końcowej.
Istnieją również inne technologie jak magnetografia, oferowana przez Delphax oraz technika osadzania jonowego firmy Nipson, będące technologiami utwardzania na zimno, które nie szkodzą magazynowaniu i mogą pracować z większymi szybkościami. Delphax na wystawie Hunkelera pracował z prędkością 150 metrów na minutę, będąc, przynajmniej w tym momencie, najszybciej pracującą maszyną drukującą na świecie.
Postęp stanowi świadectwo bezustannych wysiłków naukowo-badawczych, dokonywanych w technice pomimo problemów rynkowych ostatnich lat. Dyrektor zarządzający dla obszaru Wielkiej Brytanii Ian Jaggard twierdzi, że biznes rozwija się dzięki instalacjom w zakładach CI w Mitcham, instalowanej tam trzeciej maszynie drukującej, a także drukarni książek w Danii. W zeszłym roku Delphax zainstalował maszynę drukującą w Webspeed, wyspecjalizowanej spółce zajmującej się cyfrowym drukiem książek, która od tamtego czasu upadła. Nie jest to jednak skutkiem wadliwości technologii, lecz raczej konsekwencją zaangażowania niewystarczającego kapitału początkowego. Delphax wyciągnął z tego odpowiednie wnioski i niektóre z nich wykorzystał w Lucernie, prezentując pobranie zadania z dysku klienta i na miejscu tworząc zeszyt z zapisem nutowym. Teraz jest już możliwe drukowanie na żądanie – powiedział Jaggard.
Obecnie maksymalna prędkość pracy urządzeń Nipsona wynosi 125 metrów na minutę, ale – jak obiecał John Macfarlane – w ciągu najbliższych kilku miesięcy ma ona wzrosnąć do 150 metrów. Pokazano zarówno dużej szybkości linię do odbierania papieru z bębnów, jak i maszynę Varypress 200 w konfiguracji dupleksowej przy 90 metrach na minutę do produkcji książek. Znajduje to kapitalne zastosowanie do drukowania książek – powiedział John Macfarlane. – Na rynku księgarskim panuje duże ożywienie wynikające z potencjału, jaki stanowi druk cyfrowy. Dzięki technologii „cold fusing” (roztapianie tonera bez konieczności podgrzewania go) możemy drukować na rozmaitych podłożach, a to oznacza, że idealnie nadajemy się także do integracji z innym wyposażeniem produkcyjnym – kontynuował Macfarlane. – Oznacza to także, że tam, gdzie początkowym etapem jest druk offsetowy, możemy wykonywać krótsze przedruki na tym samym papierze.
Linie druku cyfrowego będą produkować z jednego zwoju papieru kompletne, poskładane rozdziały bloków obejmujących całe książki, eliminując niektóre prace wykończeniowe w introligatorni.
Hunkeler zareagował na to prezentując urządzenia obcinające, które mogą rozdzielić pracę na dostarczanie arkuszy do różnych stosów i wyrównywać skompletowane bloki w jeden stos w celu łatwiejszego dostarczania go do linii oprawy książek. Oznacza to także, że taką linię cyfrową może obsługiwać jeden człowiek, co pozwoli obniżyć koszty tego wyposażenia.
Większość stosów arkuszy otrzymywanych w ten sposób była przekazywana do ekspozycji Muller Martini, gdzie na maszynie Sigmaline odbywało się klejenie i dołączanie okładek do tych bloków. Chociaż szwajcarska spółka może nadal oferować pełną linię produkcyjną obejmującą cyfrowy system drukujący, to więcej możliwości
wydaje się stwarzać zestaw polegający na dostawieniu zautomatyzowanego układu wykańczania książki, rozłącznie z systemem drukującym.
IBM, który w ostatnich latach pozostawał nieco w cieniu jako dostawca cyfrowych systemów drukujących, odrodził się dzięki przedsięwzięciu typu joint venture ze spółką Ricoh. Ta ostatnia odkupiła w zeszłym roku dział drukowania cyfrowego od spółki Hitachi, gdzie wytwarzane były linie produkcyjne maszyn drukujących na papier ciągły i rozszerzyła w ten sposób swój własny asortyment produktów do druku arkuszowego. Posiada ona 51% udziałów w nowo powstałym przedsięwzięciu i w ciągu następnych trzech lat może powiększyć ten udział. Teoretycznie stwarza to nowej spółce szansę na uzyskanie takiego zasięgu jak Oce lub Xerox.
Właśnie tu jest szansa dla Hunkelera, który zaangażował się w wiele działań na rzecz szybciej działających urządzeń do podawania papieru ze zwojów, bardziej wyrafinowanych obcinarek, które mogą wyprzeć stosowanie odstępów międzyłamowych (marginesów grzbietowych, marginesów na oprawę – ang. gutter) pomiędzy produktami bądź też jedynie rozdzielić podawanie na dwa lub więcej strumieni dostawczych, ponownie nawijając je na zwoje lub dostarczając na ułożone w harmonijkę stosy.
Gareth Ward jest redaktorem naczelnym miesięcznika „The Print Business”, brytyjskiego członka stowarzyszenia Eurographic Press