Od blisko 20 lat usiłujemy zbudować system szkolnictwa zawodowego, który będzie zaspokajał potrzeby przemysłu i usług na wykwalifikowanych pracowników. Wymarzony absolwent szkoły zawodowej powinien posiadać wiedzę merytoryczną, która pozwoli sprawnie wykonywać zadania zawodowe, kompetencje personalne i społeczne pozwalające dobrze współpracować w grupie oraz odpowiednią sprawność językową pozwalającą przynajmniej korzystać z obcojęzycznej dokumentacji, ale również coraz częściej porozumiewać się ze współpracownikami. W takim duchu powstają podstawy programowe, programy nauczania, podręczniki i zadania egzaminacyjne, również te pisane dla szkół poligraficznych. Taka jest teoria. A jaka jest rzeczywistość?
Z wynikami badań trudno polemizować – o ile są dobrze przeprowadzone i, co równie ważne, właściwie interpretowane. W tym przypadku interpretacja wyników pozostawia wiele wątpliwości. Jak napisali autorzy opracowania w rozdziale „Metodyka badań”, badania przeprowadzono na grupie 300 przedsiębiorstw (na każdym wykresie jest potwierdzenie tego faktu N=300), których reprezentanci musieli m.in. wskazać, w jakiej technologii poligraficznej prowadzą produkcję i jaka jest w ich firmach technologia dominująca (wykres 2).
W tym momencie rodzi się pytanie: jeśli np. w owej 300-podmiotowej bazie respondentów tylko 17 proc. stosuje technikę fleksograficzną (wykres 2), to jaką podstawę do wypowiadania się o poziomie przygotowania absolwentów szkół poligraficznych w zakresie fleksografii ma pozostałe 83 proc. badanych (wykres 1)? Wprawdzie 32 proc. nie miało w tej sprawie zdania, ale faktem jest, że wypowiedziało się 51 proc. zamiast upoważnionych do tego 17 proc. Podobne analizy można przeprowadzić dla każdej specjalności. (...)
Muszę przy tym szczerze przyznać, że wcale nie uważam, iż absolwenci szkół poligraficznych we wszystkich technologiach są przygotowani dobrze. Dotychczasowa podstawa programowa pozostawiała możliwość kształcenia praktycznego przyszłych techników procesów drukowania i drukarzy dodatkowo w innej technice druku niż offset, jednak z przyczyn obiektywnych szkoły z tego nie korzystały. W ramach wiedzy teoretycznej technologie takie jak sitodruk czy fleksografia były omawiane, jednak bez zajęć praktycznych trudno mówić o kształceniu specjalistów w tym zakresie. Szkoły nie dysponują bazą dydaktyczną do fleksografii, zaś wykonywane niekiedy metodami chałupniczymi sita mogą co najwyżej ilustrować proces technologiczny, nie zaś służyć kształceniu w tej dziedzinie specjalistów. Zakłady pracujące w technologii fleksografii również nie są specjalnie zainteresowane współpracą ze szkołami w zakresie prowadzenia zajęć praktycznych czy nawet praktyk. Uzyskane w cytowanych badaniach wyniki w zakresie sitodruku i fleksografii trudno nawet odnosić do zawodowych szkół poligraficznych, bo jak na razie w tych technologiach szkoły specjalistów nie kształcą.
Z drugiej strony brak kształcenia w zakresie szybko rozwijającej się fleksografii jest niewątpliwie poważnym problemem szkolnictwa zawodowego. W chwili obecnej żadna ze szkół nie dysponuje maszyną fleksograficzną, a zaledwie kilka szkół posiada symulatory maszyn fleksograficznych. Za finansowanie tego rodzaju zakupów nadal odpowiadają organy prowadzące – przeważnie powiaty, które przy mocno dziurawych budżetach z pewnością nie będą nimi zainteresowane.
Mała liczba uczniów kształcących się w zawodach „drukarz” i „technik procesów drukowania” (wg danych MEN z 2014 r. odpowiednio 108 i 246 uczniów) nie poprawia pozycji szkół w walce o dodatkowe fundusze na pomoce naukowe. W tej sytuacji jedyną możliwością może być współpraca z firmami fleksograficznymi, tylko czy znajdą się firmy, które zdecydują się prowadzić zajęcia praktyczne lub praktykę zawodową na maszynie fleksograficznej? Problemem jest też stosunkowo duża rozbieżność w treściach kształcenia i umiejętnościach pomiędzy drukarzem offsetowym a drukarzem fleksograficznym. Drukarz wykształcony w zakresie technologii fleksograficznej i drukarz offsetowy dostawaliby ten sam tytuł zawodowy, ale czy posiadaliby umiejętności pracy w jednej i drugiej technologii? Rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie specjalizacji lub wręcz oddzielnego zawodu na poziomie branżowej szkoły pierwszego stopnia.
Obserwując szkoły zawodowe na przestrzeni ostatnich lat coraz bardziej widać, że pogłębia się przepaść pomiędzy bazą kształcenia praktycznego szkół zawodowych a wyposażeniem firm, i nie dotyczy to tylko branży poligraficznej. Zaledwie 2-3 szkoły poligraficzne posiadają bazę kształcenia praktycznego pozwalającą na realizację zajęć praktycznych w zawodach „drukarz” i „technik procesów drukowania”. Pozostałe placówki korzystają z zajęć praktycznych u pracodawców. Tworzenie systemu nauczania dualnego, w którym zajęcia praktyczne realizowane są u pracodawcy, to również kierunek zmian preferowany przez obecne władze oświatowe. Wydaje się zresztą, że jest to jedyny kierunek pozwalający kształcić zawodowo młodzież na nowoczesnym parku maszynowym i zgodnie z oczekiwaniami pracodawców. W takie działania ministerstwo próbuje zaangażować nie tylko duże firmy, ale również regionalne klastry. Jednocześnie, wobec deficytu specjalistów średniego szczebla, od 2012 r. prowadzona jest kampania mająca na celu ocieplenie wizerunku szkół zawodowych i zwiększenie zainteresowania nimi. Ta kampania już przyniosła efekt: nastąpił nieznaczny wzrost odsetka uczniów podejmujących kształcenie w technikum, co w dobie postępującego niżu należy uznać za sukces. Niestety, trudno mówić o sukcesie w stosunku do zasadniczych szkół zawodowych, które nadal wybiera mała ilość uczniów.
W przypadku szkół poligraficznych dysponujemy tylko danymi do 2015 r., do czasu, kiedy dane dotyczące szkół poligraficznych były zbierane przez Centralny Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Przemysłu Poligraficznego. Wraz ze zmianą kierownictwa tej instytucji zaprzestano zbierania danych dotyczących szkół oraz organizacji konferencji dyrektorów szkół poligraficznych. Ostatnie dane, z 2014 roku wskazują na istotne zmniejszanie się liczby uczniów na poziomie zasadniczej szkoły zawodowej w zawodzie „drukarz” (o około 30 proc. wobec roku poprzedniego). Czy 37 absolwentów w skali kraju zabezpieczy zapotrzebowanie na drukarzy? W przypadku introligatorów w 2014 r. absolwentów było 42, zaś techników procesów drukowania 104. Najliczniejszą grupę stanowili w 2014 r. technicy cyfrowych procesów graficznych. Ten zawód poligraficzny jako jedyny nie może narzekać na brak chętnych. Ponad 6 tys. uczących się tego zawodu i ponad 1 tys. kończących szkołę to liczby nieporównywalne z innymi zawodami poligraficznymi. Wyniki egzaminów zawodowych z czerwca 2016 r. dla tego zawodu również nie są złe – 67,8 proc. uczniów zdało egzamin z kwalifikacji A.54. Przygotowywanie materiałów graficznych do procesu drukowania, 75,7 proc. z kwalifikacji A.55. Drukowanie cyfrowe oraz 84,3 proc. z kwalifikacji A.25. Wykonywanie i realizacja projektów multimedialnych. Jeśli porównamy to ze średnią zdawalnością uczniów w tej sesji (dla wszystkich kwalifikacji zawodowych), wynoszącą 75,59 proc.4, to możemy przyjąć, że kształcenie w tym zawodzie przebiega prawidłowo. Dlaczego zatem część pracodawców może nie być zadowolona z przygotowania absolwentów? Szkoły zasadniczo prowadzą kształcenie w oparciu o podstawę programową i zbudowany zgodnie z podstawą program nauczania. Życzenia pracodawców mogą być uwzględnione w procesie nauczania na dwa sposoby. Oczekiwania pracodawców mogą być zbieżne z podstawą programową – wtedy problem rozwiązuje się sam, albo wtedy, gdy pracodawca współpracuje ze szkołą i taką potrzebę zgłosi dyrekcji lub nauczycielom praktycznej nauki zawodu. I w tym momencie dochodzimy do kolejnego problemu szkolnictwa zawodowego – w tym również szkolnictwa poligraficznego.
Model współpracy ze szkołą dla znaczącej części pracodawców polega na tym, że „szkoła powinna wykształcić absolwentów, to my z nich część wybierzemy i zatrudnimy”. Niektórzy czują się jeszcze w obowiązku przyjąć ucznia na praktykę, choć już realizacja programu praktyki często staje pod znakiem zapytania. Ci bardziej ambitni pomogą jeszcze szkole materialnie lub finansowo. Bardzo rzadko natomiast się zdarza, aby pracodawcy naprawdę zainteresowali się programami nauczania, sugerowali zmiany, które pomogą dostosować kształcone umiejętności do ich wymagań. Jest też wcale niemała grupa pracodawców, która uważa, że szkolnictwo zawodowe jest w ogóle zbędne. Pozyskują pracowników niewykwalifikowanych lub posiadających kwalifikacje w innych zawodach i przyuczają ich do
pracy na danym stanowisku. Niekiedy przyuczenie wiąże się też z koniecznością podpisania zobowiązania o odpracowaniu szkolenia. Przedsiębiorcy argumentują, że ten sposób pozyskania pracownika jest tańszy i zabezpiecza przed jego przejściem do konkurencji.
Powróćmy do wpływu pracodawców na podstawy programowe. Czy zatem nie lepiej by było, aby pracodawcy uczestniczyli w tworzeniu podstaw programowych? Z pewnością jest to rozwiązanie optymalne i takie zaproszenie do uczestnictwa w pracach nad nowymi podstawami padało np. przy tworzeniu obecnych podstaw programowych. Jako uczestnik prac nad modernizacją obecnych podstaw programowych mogę stwierdzić, że przedsiębiorcy wcale się nie palą do tych prac. Stanowiska przynależne pracodawcom oczywiście zostały obsadzone przez osoby rekomendowane przez organizacje związkowe, branżowe i naukowe, jednak próżno byłoby szukać wśród nich np. osób zatrudnionych w dużych firmach poligraficznych.
System dualny, który zgodnie z założeniami obecnej reformy ma stanowić istotny element systemu kształcenia zawodowego, zakłada całkowitą lub częściową odpowiedzialność pracodawcy za praktyczne kształcenie zawodowe. Być może wkrótce wielu pracodawców będzie musiało się z tym zmierzyć. Nadchodzą czasy, w których, aby mieć dobrze wykształconego pod kątem praktycznym kandydata do pracy, trzeba będzie go samemu dobrze wykształcić. Nawiasem mówiąc, już obecnie w systemie dualnym kształcą się uczniowie tzw. zasadniczych szkół wielozawodowych, skąd pochodzi zdecydowana większość introligatorów. Można więc powiedzieć, że pracodawcy – respondenci cytowanych wcześniej ankiet raportu „Rynek poligraficzny i opakowań z nadrukiem w Polsce” dla tego zawodu wystawili oceny bardziej sobie i innym pracodawcom niż szkołom.
Dualny system kształcenia, który usiłują wdrożyć w naszej edukacji zawodowej autorzy nowej reformy, został zaczerpnięty ze szkolnictwa zawodowego w Niemczech, gdzie stosowany jest od lat i się sprawdza. Czy sprawdzi się w Polsce, będzie zależało od tego, na ile władzom uda się zachęcić do współpracy pracodawców. W Niemczech firmy uczestniczące w kształceniu dualnym ponoszą znaczną część kosztów tego kształcenia, w zamian uzyskując jedynie nisko opłacanego pracownika. Bez zachęt ekonomicznych trudno spodziewać się popularności tego rozwiązania wśród polskich pracodawców.
Podsumowując rozważania na temat kondycji szkolnictwa zawodowego poligraficznego należy stwierdzić, że najistotniejszym problemem wydaje się stopniowe zanikanie kształcenia na poziomie zasadniczej szkoły zawodowej (od września 2017 w branżowej szkole pierwszego stopnia). Poważnym problemem jest brak kształcenia specjalistów dla technologii fleksograficznej. Wiele problemów, z którymi zmagają się szkoły zawodowe, w tym również szkoły poligraficzne, ma swoje podłoże w błędach popełnionych przy wprowadzaniu poprzednich reform, w szczególności niski poziom wiedzy ogólnej kandydatów do zawodu oraz niewystarczające finansowanie szkolnictwa zawodowego, a także zła opinia o szkołach zawodowych, wpływająca negatywnie na rekrutację. (...)
Problemem, z którym prędzej czy później będą musieli się zmierzyć przedsiębiorcy, jest partycypacja w procesie dydaktycznym, przede wszystkim w zakresie kształcenia praktycznego. Być może jest to także jedyna droga do realizacji kształcenia w mniej popularnych technologiach jak np. fleksografia.
Bogdan Kostecki
4 Sprawozdanie z osiągnięć zdających egzamin potwierdzający kwalifikacje w zawodzie w roku szkolnym 2015/2016. Centralna Komisja Egzaminacyjna, Warszawa 2016