Podczas rozmów z przedstawicielami drukarń, które przeprowadziłam pisząc artykuł na temat sytuacji na rynku papieru (ukazał się on w „Poligrafice” nr 4/2023) wielokrotnie wskazywano fakt, że pomiędzy jesienią 2021 r. a latem 2022 r. ceny papieru były podnoszone kilkanaście razy. Papiernicy uzasadniali te podwyżki m.in. wysoką ceną i niską podażą celulozy, drożejącymi chemią, energią oraz transportem, a także zerwanymi w pandemii łańcuchami dostaw. Jednak wyniki finansowe za 2022 r. najważniejszych z punktu widzenia polskiego rynku dziełowego dostawców papieru pokazały dobitnie, że były to podwyżki znacząco przeszacowane. Drukarnie określiły je mianem bulwersujących w kontekście osiągniętych przez papiernie zysków, drenażem rynku, spekulacją, podcinaniem gałęzi, na której „siedzi” cała branża dziełowa. Do tych zarzutów odnosi się Michał Jarczyński, prezes zarządu Arctic Paper SA, z którym rozmawiam również na temat aktualnej sytuacji na rynku papierów graficznych.
Panie Prezesie, proszę o ustosunkowanie się do opinii drukarń – czy polityka cenowa Arctic Paper w latach 2021-2022, kiedy popyt na papiery graficzne był bardzo wysoki, oznaczała granie na maksymalizację zysków?
––––––––––
Michał Jarczyński: Arctic Paper, podobnie jak każda inna firma – państwowa czy prywatna – nastawiona jest na przynoszenie zysków właścicielom. We wskazanym okresie rzeczywiście podnosiliśmy ceny co kilka-kilkanaście tygodni o kilka procent, co miało pokryć rosnące drastycznie koszty produkcji, jednak nie doprowadziło to – jak wytykają nam niektórzy – do ponaddwukrotnych wzrostów cen papieru. Średnia cena naszych produktów w pierwszym kwartale 2021 roku wynosiła 3,40 zł/kg. W analogicznym okresie 2022 r.
papier kosztował średnio 4,95 zł/kg, a tego roku – 6,40 zł/kg. Z tego wynika, że w tym kontrowersyjnym okresie końca 2021 r. i pierwszych trzech kwartałów 2022 r. średnia cena wzrosła o ok. 30 proc. Według mnie był to wzrost racjonalny; na rynku jest wiele produktów, które podrożały znacznie więcej. Oczywiście dla nabywcy każdy wzrost jest dotkliwy, szczególnie w sytuacji, kiedy rynek nie pozwala na jego przeniesienie w całości na klienta. Podkreślę jeszcze raz, że w ubiegłym roku doświadczyliśmy ogromnych wzrostów kosztów produkcji papieru – chemikaliów, które są pochodnymi ropy naftowej, jak również celulozy i energii. W 2022 r. najwyższa cena celulozy wynosiła 1498 USD/t, a na koniec pierwszego kwartału br. – 1370 USD/t, spadła zatem jedynie o 8 proc. W okresie pandemii ta cena była o blisko połowę niższa, rzędu 800-850 USD/t! Do tego doszło szaleństwo na rynku energii, które obecnie trochę się uspokoiło. Niestety w Polsce spadek kosztów energii jest bardzo powolny. Cena jest stabilna, ale na wysokim poziomie. Średni koszt na giełdzie energii wynosi 105-110 EUR za MWh, podczas gdy w Europie Zachodniej jest to 80-85 EUR. Jeszcze kwartał temu nasze ceny energii elektrycznej były podobne do tych w Niemczech czy we Francji, teraz tam ceny energii spadają, a u nas stoją w miejscu.
Obawiam się, że latem wcale nie będzie lepiej, bo mamy suszę podobną do tej w 2015 r., gdy ze względu na brak wody do chłodzenia w elektrowniach systemowych wprowadzono ograniczenia i stopnie zasilania. Coraz więcej firm myśli o tym, by procesy wymagające dużej ilości zakupionej energii elektrycznej wykonywać na nocnej zmianie albo w weekendy. Zaczynamy jako polska gospodarka tracić przewagę konkurencyjną, dlatego szczególnie ważne są działania drukarń ukierunkowane na oszczędności energetyczne czy nawet produkcję własnej energii. My również takie działania podejmujemy.
Czy w związku ze spadającym dość gwałtownie popytem na papier możemy liczyć na obniżenie cen papieru?
––––––––––
M.J.: Papier tanieje z miesiąca na miesiąc – wyniki wszystkich firm papierniczych w pierwszym kwartale 2023 są wyraźnie niższe niż w 2022 r. Jeśli będą spadać koszty produkcji, będziemy dalej
obniżać ceny papieru. Mam świadomość, że w ocenie niektórych te spadki są zbyt wolne. Jest ku temu niestety ważny powód. Znaczna część energii wykorzystywanej w naszej firmie pochodzi ze źródeł
odnawialnych (fotowoltaiki i biomasy), ale pozostała – z gazu ziemnego, którego cena jest indeksowana raz do roku. Uchroniło nas to przed jego bardzo wysokimi cenami w 2022 r., ale w tym roku odczuwamy dotkliwy wzrost – rzędu 50 proc. rok do roku. Odniosę się jeszcze do komentarzy, jakoby kosztem całego rynku książki maksymalizujemy nasze zyski. Pozwoliłem sobie zestawić wyniki Arctic Paper i firm poligraficznych, do których mam dostęp i muszę powiedzieć, że za ostatnich 12 lat rentowność segmentu papieru w naszej firmie jest o połowę niższa (2,4 proc.) niż kilku wybranych polskich drukarń (3-5 proc.). Ubiegły rok rzeczywiście był dla nas fantastyczny, na co złożyło się kilka czynników – przede wszystkim ogromny popyt i bardzo restrykcyjna polityka kosztowa, którą prowadziliśmy. Proszę również pamiętać, że w okresie, kiedy papieru brakowało, nie ograniczyliśmy – jak kilku innych producentów – sprzedaży na rynek polski, który pod względem rentowności jest nieco słabszy niż rynki Europy Zachodniej. W zeszłym roku sprzedaliśmy w Polsce o ponad 5 proc. więcej papieru niż rok wcześniej. Nie działaliśmy koniunkturalnie. Wywiązywaliśmy się z podjętych zobowiązań, nie oferowaliśmy ważności ceny na jeden dzień. Polska poligrafia była, jest i będzie naszym priorytetem, a Arctic Paper był, jest i będzie solidnym partnerem!
Zdaję sobie sprawę, że drukarnie są w trudnej sytuacji i zmagają się ze wzrostem kosztów każdego rodzaju – transportu, płac czy wreszcie energii. Nie wiemy jeszcze, ile energia elektryczna będzie kosztować w przyszłym roku, kiedy wycofane zostaną mechanizmy osłonowe. My, jako polski przemysł będziemy płacić za energię więcej – jako wysokoemisyjna będzie ona coraz droższa.
Muszę przyznać, że nadal nie do końca rozumiem, z czego wynikał tak gigantyczny wzrost popytu na papier w latach 2021-2022, rzędu 30-40 proc. i tak duży spadek w tym roku. Owszem, wiele drukarń zrobiło znaczące zapasy jeszcze jesienią ub.r., ale mamy już czerwiec kolejnego. Powinny się one już dawno skończyć. Arctic Paper to zaledwie 5-6 proc. europejskiego rynku papieru, ale problemy z brakiem popytu, zatrzymywaniem maszyn papierniczych, a nawet całych zakładów dotyczą wszystkich producentów: skandynawskich, francuskich, niemieckich i w szczególności włoskich. W mojej ocenie spadek popytu na papiery graficzne wynosi 35-40 proc. i dotyczy nie tylko produktów graficznych, ale i opakowaniowych, co jest zaskakujące. Co więcej, segment papierów higienicznych (tissue), który dotychczas rósł w tempie 7-8 proc. rocznie, również stanął w miejscu. W tych trudnych czasach, kiedy koszt pieniądza rośnie, firmy starają się nie budować zapasów, zamawiają, kiedy potrzebują i dokładnie tyle, ile potrzebują, szukają wszelakich oszczędności i dbają o płynność finansową. A ta staje się dla wszystkich uczestników rynku coraz bardziej problematyczna. Rozumiem więc drukarnie, które nie chcą dłużej poprzez trzy-czteromiesięczne terminy płatności finansować działalności wydawnictw bez żadnego wynagrodzenia.
Widzi Pan szansę, żeby popyt na papiery graficzne choć w jakimś stopniu odbudować?
––––––––––
M.J.: Dobre pytanie. Nawet jeśli papiernicy obniżą cenę papieru, drukarnie – koszty druku, a wydawcy cenę książki, to nie spodziewam się, żeby popyt, z jakim mieliśmy do czynienia po pandemii,
został odbudowany. Według mnie trzeba zadać sobie fundamentalne pytanie: jaki będzie normalny poziom sprzedaży papieru graficznego w perspektywie kilku lat? Czy trend odchodzenia od książki papierowej w tempie 2-3 proc. rocznie przyspieszy (stymulowany przez inicjatywy rządowe typu „laptop dla każdego ucznia”), czy może się utrzyma? Do tego trzeba się przygotować. To nie jest tak, że tylko polskie drukarnie mają kłopoty – podobna sytuacja jest w drukarniach niemieckich czy francuskich. Znaczna ich część skróciła czas pracy do 6 godzin dziennie. Liczyliśmy – jako branża papiernicza i poligraficzna – że po pierwszym kwartale br. będzie lepiej, że rynek się odrodzi. W drugim kwartale nie widać jednak wyraźnej poprawy, a tradycyjnie okres wakacji jest czasem spowolnienia. Obawiam się, że trend obniżania gramatury papieru czy odchodzenia od oprawy twardej, która teraz jest luksusem, w celu utrzymania w ryzach kosztów produkcji jeszcze się utrzyma. Przeżywamy trudny okres, ale polska poligrafia zawsze miała raczej pod górkę niż z górki, jesteśmy przyzwyczajeni do permanentnych kłopotów. W porównaniu z drukarniami niemieckimi czy francuskimi widać u nas większą motywację i elastyczność pozwalające radzić sobie w kryzysie. Dobrze wykorzystaliśmy fundusze unijne, parki maszynowe polskiej poligrafii są nowoczesne, wydajne i energooszczędne i na tym możemy budować konkurencyjność. Jakość i terminowość polskich drukarń dziełowych są wręcz legendarne wśród zachodnich i skandynawskich wydawców. Nasz rynek wewnętrzny też nie jest mały. A inflacja i koszty pracy rosną wszędzie. Paradoksalnie ten kryzys może tylko umocnić pozycję Polski jako drukarni Europy. Patrząc na historię kapitalizmu wierzę, że sobie poradzimy.
Jednak niektórzy wydawcy, niepomni doświadczeń z okresu pandemii, kiedy zostały zerwane łańcuchy dostaw, wracają do lokowania produkcji np. w Chinach, bo mogą na tym zaoszczędzić nawet 30 procent…
––––––––––
M.J.: Chiny stają się coraz bardziej problematyczne i nieprzewidywalne, presja na wzrost stopy życiowej jest tam coraz wyższa. Do gry wchodzą inne kraje Azji – Wietnam czy Indie, ale także Turcja, która leżąc na granicy Europy i Azji ma doskonałą pozycję logistyczną, dostęp do tańszego papieru i tanią siłę roboczą. Zawsze znajdą się wydawcy skłonni podjąć ryzyko nieterminowej realizacji, opóźnionej dostawy czy utrudnionej reklamacji w imię oszczędności. Europejskie drukarnie muszą konkurować jakością, szybkością obsługi i niezawodnością.
W komentarzu do raportu finansowego Arctic Paper za pierwszy kwartał br. wskazuje Pan na większą niepewność co do perspektyw rynku niż pod koniec 2022 roku i spodziewa się nowych wyzwań. Jakie wyzwania ma Pan na myśli i jakie działania podejmuje Arctic Paper, aby im sprostać?
––––––––––
M.J.: Jako duża firma nie możemy liczyć na żadne wsparcie programowe, dofinansowanie do żadnej inwestycji czy to na nową technologię, czy maszynę papierniczą. Jedyna pomoc, jaką możemy uzyskać w ramach funduszy unijnych, to niewielkie wsparcie projektów badawczo-rozwojowych. W tym roku zamierzamy o wiele więcej inwestować w produkty opakowaniowe, w wytwarzanie tańszej, stabilnej energii niż w modernizacje maszyn papierniczych. Patrząc na tak niski popyt miałbym wątpliwości co do zwrotu z takiej inwestycji. Musimy nieco przeformatować nasz sposób myślenia i nasze priorytety, elastycznie i dynamicznie dostosowując je do aktualnej sytuacji rynkowej. Co się raczej nie zmieni, to fakt, że będziemy produkować papier z włókien pierwotnych; nasze maszyny nie są przystosowane ani do produkcji ze ścieru drzewnego, ani z makulatury. Sporym wyzwaniem jest również fakt, że książka z papieru wyprodukowanego w naszym kraju może być traktowana przez wydawców zachodnich jako mniej ekologiczna, co wiąże się z decyzją o odejściu Lasów Państwowych z systemu certyfikacji. Musimy szukać rynku zbytu na Zachodzie; nasz kraj jest zbyt mały, żeby wytworzyć tak duży popyt wewnętrzny, szukajmy nowych klientów i nowych, niszowych rynków. Do kryzysów, niestabilności i trudności jesteśmy przyzwyczajeni dużo bardziej niż drukarnie zachodnie, nawykłe do stabilnych warunków. Choć nie ukrywam, że z perspektywy przedsiębiorcy czy inwestora w Polsce trudno jest planować długoterminową strategię rozwoju, tak często zmieniają się u nas reguły gry.
Kiedy zaczynałem pracę w branży ponad 25 lat temu, starsi managerowie mówili mi o 7-letnim cyklu koniunktury. Obecnie ten cykl skrócił się do kilku, kilkunastu miesięcy i trzeba ten krótki okres „górki” umieć wykorzystać, aby być przygotowanym do inwestowania w czasie kryzysu w oczekiwaniu na kolejną „górkę”. A ta niewątpliwie nastąpi.
Maksymalne wykorzystanie mocy produkcyjnych jest obecnie wyzwaniem zarówno w segmencie papierów graficznych, jak i opakowaniowych. Te drugie w naszej ofercie to wciąż produkt niszowy, nasza wydajność to kilkadziesiąt tysięcy ton rocznie. Byliśmy, jesteśmy i będziemy przede wszystkim producentem papierów graficznych, ale musimy szukać swoich nisz. Budujemy naszą przewagę na odróżnianiu się od innych, dlatego myślimy o wprowadzeniu do oferty papierów z barierami (termiczną, na tłuszcze i wodę) na opakowania dla przemysłu spożywczego i nie tylko.
Kolejnym wyzwaniem jest spora niepewność co do rynku celulozy. Popyt na nią co prawda spadł równocześnie ze spadkiem popytu na papier, ale prognozy są bardzo optymistyczne… dla producentów celulozy. Odchodzenie od plastiku na rzecz opakowań na bazie celulozy i innych włókien spowoduje, że konkurencja o nią będzie jeszcze większa, co nie przełoży się na spadek jej cen. Zyskają na tym producenci papieru, którzy mają własne lasy i celulozownie; oni będą bardziej odporni na te fluktuacje. W Unii dużo mówi się o ochronie lasów, o nowej polityce leśnej, która spowoduje spore ograniczenia surowcowe zarówno w przemyśle papierniczym, jak i np. meblarskim czy budowlanym. Skąd weźmiemy celulozę na produkcję opakowań jednorazowych, które mają zastąpić plastikowe? Trzeba sadzić lasy, przetrwać trudny czas i mądrze szykować się na kolejny okres prosperity.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Anna Naruszko
Rozmowa z Michałem Jarczyńskim, prezesem zarządu Arctic Paper SA.