Producenci papieru wyłączają maszyny i wyprzedają papiernie jak Europa długa i szeroka, zwłaszcza jeśli dotyczy to papierów dedykowanych kolorowym magazynom. W większości odnosi się to do papieru rotograwiurowego, ale skutki dotykają także papierów powlekanych LWC i innych wykorzystywanych do publikacji.
Obecnie mamy do czynienia z nadprodukcją papieru, a grupy producenckie zamiast czekać, aż sytuacja na rynku się uspokoi, podejmują działania, by możliwie szybko ustabilizować ceny.
Część maszyn została wyłączona na dobre, inne mają zostać przekonfigurowane w taki sposób, by móc produkować papier na potrzeby opakowań, które – jak się wydaje – mają przed sobą bardziej bezpieczną i stabilną przyszłość. Jeszcze inne będą (lub nie) sprzedane innym grupom papierniczym.
Na chwilę obecną francuskiej papierni Corbehem grozi zamknięcie przez Storę Enso ze stratą produkcyjną 333 000 ton papieru powlekanego, a Valpaco, francuskie konsorcjum zajmujące się hurtową sprzedażą papieru, potwierdza, że negocjuje zakup zakładu. Stora Enso poinformowała o decyzji sprzedaży lub zamknięcia zakładu w listopadzie 2012. Jednak teraz, za pięć dwunasta, pojawia się szczypta optymizmu. To pokazuje, jak ten sektor rósł, następnie kilkakrotnie spadał, by znowu osiągnąć krzywą wzrostu.
Producenci papieru nie spodziewają się nagłego wzrostu popytu, ale potrzebują zysków, tak aby gdy podaż zbliży się do popytu, ceny mogły wzrosnąć – jeśli nie w tym, to w kolejnym roku.
Przemawiając podczas ostatniej konferencji stowarzyszenia wydawców w Wielkiej Brytanii, PPA (Professional Publishers Association), Ellis Watson, szef DC Thomson – jednej z wiodących firm wydawniczych w tym kraju – oświadczył, że tylko w W. Brytanii sprzedaż magazynów spadła z 1,2 mld w roku 2007 do 781 mln egzemplarzy w roku 2013. Jeszcze bardziej recesja uderzyła w prasę specjalistyczną. Jej nakłady znacznie spadły, a tygodniki przeszły do Internetu lub zmniejszyły częstotliwość publikacji ze względu na reklamy, które również podążyły w tę stronę.
Stowarzyszenie wydawców PPA powołało do życia niezależną agencję marketingową w celu promowania mocnych stron pozostałych jeszcze na rynku magazynów, podobną do tych, które wykorzystują gazety i telewizja do podkreślenia swojej siły. Jedną z rzeczy, na którą PPA zwróciło uwagę w swoim raporcie „Publishing Futures” był fakt, że magazyny odczuwają spadek wyrażony głównie w wartości produkcji sprzedanej i by temu zapobiec, należałoby podjąć natychmiast w miarę możliwości jakieś kroki zaradcze.
Tak dzieje się też w całym przemyśle poligraficznym. Biorąc pod uwagę zmniejszający się rynek tytułów specjalistycznych B2B, Polestar – jeden z głównych producentów druków akcydensowych w Wielkiej Brytanii – planuje konsolidację swoich zakładów produkcyjnych, budując bardziej wydajną drukarnię w Sheffield, wyposażoną w 96-stronicowe maszyny drukujące Goss i jednocześnie ograniczając wielkość swojego zakładu w Colchester. Grupa Wyndeham Print Direct również deklaruje zmianę strategii w związku z kurczącym się rynkiem.
Jednakże chociaż popyt na papier w W. Brytanii według danych Audit Bureau of Circulations (w Polsce odpowiednikiem ABC jest Związek Kontroli Dystrybucji Prasy) dzielnie radzi sobie ze spadkiem (spadek o 30 proc. od 2008 roku), to poza najważniejszymi liczbami raport opisuje także zjawiska, które obrazują w całej rozciągłości, jak wydawcy starają się zarządzać nie tylko swoimi drukarniami, ale i kosztami papieru.
Jednym z rozwiązań jest wprowadzenie oprogramowania do kontrolowania zużycia papieru takiego jak np. Paper-man, które zastępuje zespoły odpowiedzialne za zakup papieru. W wydawnictwach takich jak Bauer czy Hearst z powodzeniem działają systemy Paperman, które śledzą zużycie i zapasy papieru tak, aby wydawca nie kupował go zbyt wiele „na magazyn”, a jednocześnie drukarnia miała jego wystarczającą ilość.
Wydawcy stali się bardziej zależni od papieru – mówi John Stevens z firmy JSA Consultants. Patrzy on bardziej optymistycznie na perspektywy dystrybutorów i koncernów zaopatrujących w papier wydawnictwa, będące największymi jego odbiorcami w W. Brytanii: Jesteśmy przekonani, że dzięki systemowi Paper-man można zaoszczędzić sporo pieniędzy. Wydawcy nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele papieru się marnuje.
Dystrybutorzy sami stają się dużymi wydawcami, gazetki wydawane przez supermarkety mają największe nakłady w kraju, a sektor agencji oferujących usługi wydawnicze rośnie w siłę. Pisemka i katalogi, które powstały na bazie stron internetowych, zawierają coraz więcej treści.
Wydawcy zostali zmuszeni do dokładniejszego zarządzania od strony produkcyjnej, przyjrzenia się każdemu źródłu dostaw z osobna, nie skupiając się tylko na drukowaniu, ale również na papierze. Grupa Haymarket poszła o krok dalej rezygnując z umowy z Antalisem i przejmując pełną odpowiedzialność za zakupy papieru na swoje potrzeby. Haymarket wprowadził w życie regulacje dotyczące ochrony zatrudnienia pracowników, natomiast Antalis już wcześniej zaczął wykorzystywać w kontaktach z drukarniami grupy Haymarket system Paper-man, ponieważ umożliwia on dokładne monitorowanie i raportowanie potrzeb dostawcy papieru i wydawcy.
Koszty mają duże znaczenie – mówi Jonathan Hunt, szef działu obsługi klienta w firmie Antalis. – Haymarket wykorzystuje znaczne ilości papieru i rozwiązanie przyjęte przez nich sprawdza się, ponieważ możemy szukać nowych produktów, do których wydawca nie ma dostępu. (…)
Natychmiastową odpowiedzią na recesję, jak to miało miejsce przy poprzednich spadkach w gospodarce, było obniżenie zarówno jakości, jak i gramatury papieru wykorzystywanego do produkcji. Peter Sommerville, dyrektor marketingu w Denmaur Independent Papers przypomina, że: wydawcy będą obniżać gramatury lub klasę papieru, ale i tak powrócą do nich po roku czy dwóch. Powtarzało się to przy poprzednich recesjach.
Oczywiście obniżono klasy wykorzystywanego papieru i gramatury, przykładowo dla papieru powlekanego LWC z 80 do 65 g/m2, niemniej jednocześnie można zauważyć powrót do lepszej jakości papieru.
Według Sommerville'a wydawcy patrzą jeden na drugiego. Większe firmy mogą sobie pozwolić na wykorzystanie różnych rodzajów papieru z oferowanego portfolio, ale mniejsi wydawcy uważnie śledzą, jaki papier wykorzystują pozostali w ich oto-czeniu. Rozmawiałem z jednym z wydawców, który stwierdził, że wydawane przez niego pismo powinno mieć taki sam rodzaj papieru jak „Vogue”, „Essentials” i im podobne. Są to gramatury w przedziale od 65 do 80 g/m2, każda inna.
Inny wydawca mówi, że zaoferowano mu papier o mniejszej bieli niż używał do tej pory, ale tańszy o 5-6 proc. Wziął go. Chociaż nie zawsze chodzi o pieniądze. Denmaur, wydawca pisma dla dzieci, zdecydował się na papier o większych gramaturach, ponieważ zwiększyło to wartość magazynu w oczach rodziców, którzy go kupują. Większość jednak chce obniżać koszty.
Dla niektórych wydawców proces szukania oszczędności oznacza także kupno papierów LWC z udziałem mas mechanicznych. Dzięki procentowemu udziałowi pulpy mechanicznej można uzyskać oszczędności w zakresie kosztów papieru, ale chyba większy wpływ na tę decyzję ma zwiększona grubość tego typu papierów, co z kolei wyróżnia je na rynku.
Sommerville zauważył również ruch w kierunku wykorzystania papierów niepowlekanych, będących w powszechnym odczuciu bardziej naturalnymi. Nie mówiąc już o papierach makulaturowych, które odbiera się jako mniej przetworzone, ale które ze względu na koszt nie są używane z wyjątkiem przypadków, gdzie ma to znaczenie przy pozycjonowaniu tytułu.
Wydawcy magazynów branżowych wobec zmniejszających się nakładów zrezygnowali z drukowania na maszynach offsetowych rotacyjnych na rzecz offsetu arkuszowego i papieru ciętego z roli, jak również odeszli od błyszczących papierów powlekanych na rzecz papierów powlekanych z satynowym wykończeniem powierzchni. Ta grupa wydawców nie potrzebuje papierów błyszczących, podobnie jak ich czytelnicy – komentuje Sommerville.
To dodatkowo wpływa na zmniejszenie popytu na papiery LWC, co potwierdza tendencję zmniejszania się mocy produkcyjnych w całej Europie. Jak wskazuje Antalis, większość papierów dostarczanych dla brytyjskich wydawców pochodzi z Europy. Według Hunta (Antalis) oznacza to silniejsze związki z papierniami, które pomagają we wprowadzaniu ulepszeń i testowaniu nowych rodzajów papieru dla wydawnictw. Będziemy przeprowadzać szereg testów dla wydawców. Zarówno drukarz, jak i wydawca musi czuć się komfortowo przed zmianą podłoża – mówi.
Są sprawy, które wymagają rozwiązania. Jeżeli oszczędzamy na papierze, stracimy przez to, że wiele podłoży będzie bardziej absorbować farbę albo maszyna drukująca będzie pracowała wolniej. Teraz nie jest to takim problemem jak kiedyś, gdy wydajność maszyny drukującej wzrosła do poziomu rotacyjnej maszyny heatsetowej zadrukowującej bez problemu papier gazetowy.
Może tylko kilku wydawców jest gotowych na to, aby przenieść poza firmę odpowiedzialność za zaopatrzenie w papier, tak jak to robi Haymarket, jednak większość jest przygotowana na korzystanie z pośrednika, który dba o minimalne zapasy magazynowe i o to, aby drukarnia miała papier na czas. Podejście do sprawy, jakie ma Haymarket, to przesada, jeśli chodzi o małych wydawców – mówi Hunt. – Oni wciąż starają się opanować koszty. Wielu wydawców mogło obniżyć gramaturę papieru, a czytelnicy tego nie zauważyli. Wiele publikacji miało prawdopodobnie zawyżone specyfikacje, jeśli chodzi o gramaturę papieru. Jednak obecnie zdecydowanie widoczne jest zjawisko dopieszczania pism od strony wizualnej, a to może oznaczać interesujące wybory, jeśli chodzi o papier. Teraz mamy dostęp do papierów, do których wcześniej wydawcy nie mieli dojścia, takich jak papiery mechaniczne i inne nowe na rynku. Być może do produkcji czasopism będziemy wykorzystywać papier używany w kampaniach mailingowych lub papiery dziełowe.
Pierwszym krokiem w tym kierunku byłoby wyróżnienie okładki poprzez wyższą gramaturę, co powoduje, że magazyn wygląda lepiej na półce.
Inni próbowali zmniejszać pismo sięgając po amerykański format A4 lub inne mniejsze, aby zaoszczędzić na papierze. Teraz próbują większych formatów licząc na wzrost sprzedaży nakładu. Niektóre tytuły poszły dalej i używają różnych papierów wewnątrz magazynu, jednak nie jest to zjawisko dominujące.
W sektorze pism specjalistycznych wydawcy zlikwidowali drugorzędne tytuły i częstotliwość ukazywania się czołowych pism. Tygodniki stały się raczej wyjątkiem niż normą, nawet jeśli niektórzy pozostawili słowo „tygodnik” w tytule. Równocześnie wydawcy zaczęli czerpać dochody ze stron internetowych, imprez, konsultingu, a w wielu przypadkach także z organizowania szkoleń. Magazyny drukowane pozostały ważne jako główny element marki, ale nie będą już stanowiły głównego źródła przychodów.
Wydawcy pism konsumenckich zaczęli adaptować te poznane już metody organizując imprezy i szkolenia, ale są nadal w tyle za wydawcami branżowymi. Zamiast tego próbują wykorzystywać możliwości, jakich dostarcza im technologia, takie jak tablety.
Jeżeli wydania cyfrowe zdobędą więcej zwolenników i będzie następowało dalsze zmniejszanie nakładów, jest bardzo prawdopodobne, że czasopisma czeka ten sam los co książki. Kindle i podobne gadżety wpłynęły raczej na sprzedaż książek w miękkiej oprawie niż tych w oprawie twardej. Podobnie może być z pismami – polegnie wiele zwykłych tygodników, podczas gdy bardziej luksusowe tytuły pozostaną wciąż w wersji drukowanej.
Jednak – inaczej niż przewidywano – póki co wydania cyfrowe na iPada i inne podobne urządzenia nie odniosły spektakularnego sukcesu. Stowarzyszenie PPA nadal promuje seminaria na temat przeobrażeń w kierunku cyfrowym, a Future Publishing, które stawia cyfrę ponad drukiem, ma nowego szefa i próbuje ogarnąć swoje finanse.
Jednak może również być tak, że jeżeli ludzie pozbędą się nawyku kupowania czasopism, to zastąpią wydania drukowane bezpłatnymi treściami dostępnymi w Internecie, a nie ich cyfrowymi wersjami.
Jest jasne, że rynek zachowuje się w sposób nieprzewidywalny. Jeszcze dekadę temu raport przygotowany przez PIRA na temat przyszłości magazynów przekonywał, że kolorowe pisma o modzie zostaną zastąpione przez ich wersje cyfrowe ze względu na to, że cyfrowe media dzięki klipom wideo będą mogły pokazywać ubrania noszone przez modelki. Jednak na przekór przewidywaniom tytuły takie jak „Vogue” mają się świetnie. Pojawienie się na rynku nowego magazynu „Porter”, który powstał na bazie strony internetowej „Pret a Porter”, pokazuje siłę druku w tym segmencie, który wymaga najwyższej jakości produktów podkreślonych specjalnie wybranym papierem.
Darren Wheeler, dyrektor w Gould Publication Papers przewiduje tendencję zwracania się rynku w kierunku bardziej luksusowych tytułów w perspektywie kilku lat. Przygląda się on uważnie wydawcom, drukarzom i całemu łańcuchowi dostaw. Jak wynika z jego obserwacji, wydawcy usunęli z łańcucha dostaw tyle kosztów, ile mogli, zmniejszając gramatury oraz straty związane z nadprodukcją, w przypadku gdy 40 proc. nakładu pozostawało niesprzedane. Część tytułów nie pokrywa kosztów utrzymania głównych działów wydawnictw, podczas gdy te małe i „garażowe” domy wydawnicze jakoś sobie radzą, ponieważ tam koszty są niskie lub wręcz nie występują. Przy zmniejszających się nakładach wydawcy mogą raczej zastosować lepszy papier, by zmienić postrzeganie tytułu jako niszowego, niż próbować zwiększyć sprzedaż poprzez konkurencyjną cenę okładki. Czasopisma przenoszą swoje redakcje z centrum Londynu na wieś, z dużych biur do mocno mniejszych.
Jest to okazja dla takich dystrybutorów papieru jak Gould, który dostarcza papier dla ok. 700 czasopism, ale i dla drukarń. Ci wydawcy nie mają wiedzy, jak szukać i wybierać pomiędzy różnymi rodzajami papieru.
Oświadczenie Future Publishing a propos wystawienia na sprzedaż jego portfolio pism sportowych i poradnikowych jest częścią tego ruchu. Wydawnictwo sprzeda
17 tytułów jednemu z największych wydawców prasy w W. Brytanii, Immediate Media, mającemu swą siedzibę w Bristolu, który wcześniej wziął w posiadanie także większość portfolio magazynów wydawanych przez BBC.
Można również zaobserwować trend pojawiania się pism na półkach luksusowych domów towarowych takich jak Selfridges czy też WH Smith. Kosztują po 9-10 funtów i sprzedają się bardzo dobrze. Te publikacje mają okładki i papier, który odzwierciedla ich cenę.
Inne, takie jak „Monocle”, czynią cnotę z faktu używania różnych rodzajów papieru w jednym wydaniu.
W Wielkiej Brytanii bardzo długo czasopisma były kupowane dla przyjemności, aby poczytać je przy kawie, w drodze do domu lub podczas niedzielnego popołudnia. I ten zwyczaj nie zginie, a pisma przetrwają, nawet jeśli nie będą miały już takiej siły jak kiedyś.
Na podstawie artykułu „Future Publishing” z miesięcznika „Print Bussines” opracowała AP