17 września br. na dwudziestym posiedzeniu XLVIII kadencji Senatu Politechniki Warszawskiej dr hab. inż. Stefan Jakucewicz został mianowany na stanowisko profesora nadzwyczajnego w Politechnice Warszawskiej. Prof. nzw. dr hab. inż. Stefan Jakucewicz jest pierwszym absolwentem Instytutu Poligrafii Politechniki Warszawskiej, który został mianowany na to stanowisko w macierzystej uczelni.
n W porównaniu z habilitacją Pańska profesura dokonała się w tempie ekspresowym. Komu się tak śpieszyło, Panu czy Zakładowi Technologii Poligraficznych?
Stefan Jakucewicz: Ekspresowo? Wręcz przeciwnie, w moim przypadku procedura trwała półtora roku, a znam takich, którzy po habilitacji zostają mianowani na stanowisko profesora w ciągu trzech miesięcy. Pytanie powinno raczej brzmieć: komu się nie śpieszyło? Procedura jest o tyle skomplikowana, że musi być ogłoszony konkurs, a ten uzależniony jest od tego, czy dla kandydata są tzw. obciążenia, czyli zajęcia dydaktyczne. Kiedy konkurs zostanie wreszcie ogłoszony (formalnie przez Radę Wydziału, a w praktyce przez dyrektora Instytutu), idzie do podpisu do rektora. Ogłoszenie musi być wywieszone przez miesiąc – w końcu nie jest to zapotrzebowanie na konkretną osobę, a na wiedzę w konkretnej dziedzinie. W wielu przypadkach z góry wiadomo, że specjalista jest tylko jeden. Papierologii do wypełnienia jest sporo, co też zabiera czas.
n Kiedy spotkaliśmy się nieco ponad dwa lata temu z okazji Pańskiej habilitacji, mówił Pan, że aby zostać profesorem, niezbędnych jest trzech wykształconych doktorów oraz monografia.
S.J.: Zgoda, ale to wymogi na profesora belwederskiego. W moim przypadku, tj. powołania na stanowisko profesora nadzwyczajnego, nie było wymogu wypromowania doktorów; mam jednego wypromowanego doktora na Ukrainie i jedną doktorantkę w Warszawie. Ja podlegałem jeszcze starym przepisom, bo procedurę rozpocząłem w lutym br. Od czerwca br. oprócz dorobku naukowego wymagany jest również dorobek organizacyjny, czyli pełnienie funkcji (dziekana, prodziekana, dyrektora, zastępcy dyrektora lub kierownika zakładu) na Politechnice Warszawskiej. A to zajmie delikwentowi przynajmniej 5 lat. Można więc powiedzieć, że miałem szczęście. Na stanowisko profesora nadzwyczajnego zostałem powołany na 5 lat. Zresztą taka jest reguła, że wszystkie pierwsze powołania są na okres 5 lat.
n No tak, do Pańskiego dorobku naukowego komisja raczej nie mogła mieć zastrzeżeń...
S.J.: I nie miała, ale procedury to procedury. Co ciekawe, można wygrać konkurs, ale nie dostać stanowiska.
n W Zakładzie Technologii Poligraficznych jest już pięciu profesorów!
S.J.: Tak, profesor Petriaszwili – kierownik Zakładu Technologii Poligraficznych, profesorowie Pyrjew, Podsiadło oraz dr hab. inż. Artur Frankowski i wreszcie ja. Kadrowo jesteśmy więc obecnie bardzo silni.
n Wspomniał Pan, że na stanowisko profesora nadzwyczajnego został Pan mianowany na 5 lat. A co potem?
S.J.: Potem można to stanowisko stracić i wrócić na poprzednio zajmowane stanowisko albo umowa zostanie przedłużona na kolejnych 5 lat. Praca profesora podlega ocenie tak jak praca każdego innego pracownika.
n Jaka korzyść z Pańskiej nominacji płynie dla ZTP?
S.J.: Przede wszystkim wchodzimy w krąg zainteresowań innych ośrodków naukowych. Na recenzenta znacznie częściej wybierany jest profesor niż adiunkt, którzy dzięki habilitacji mają te same uprawnienia.
n ZTP może kształcić magistrów, ale słyszałam, że z chętnymi jest problem?
S.J.: Niestety jest. Studia magisterskie prowadzimy drugi rok z rzędu, w lutym będzie ponowna próba naboru. Nasze mi-
nimum zostało określone na 20 osób –
nie spełniliśmy go w semestrze jesiennym. Na studia inżynierskie przyjęliśmy ponad
40 osób, kiedyś przyjmowaliśmy 60. Było więc z czego, a raczej z kogo wybierać. Problem polega głównie na tym, że jest to Wydział Mechaniczny, a kierunek – Papiernictwo i Poligrafia. Nielicznym to coś konkretnego mówi, a papierni, jak wiadomo, w Polsce jest niewiele. Młodym ludziom poligrafia nie kojarzy się wcale lub kojarzy się źle.
n A nie można zmienić nazwy?
S.J.: Próbujemy. Staramy się o zmianę nazwy na bardziej medialną. Nazwa powinna odzwierciedlać to, czym branża się obecnie zajmuje. Prawdę mówiąc, ja też bym nigdy w życiu nie poszedł na poligrafię, gdyby była na Wydziale Mechanicznym. Mechanika straszy! Zobaczymy, co da się zrobić.
n Co dalej z Pana karierą naukową, Panie Stefanie?
S.J.: Co dalej? Tu się należy zwijać!
n A nominacja belwederska?
S.J.: Nawet jeżeli dorobię się trzeciego doktora, to nie wiem, czy będzie mi się chciało zbierać te wszystkie papiery... To w końcu niewiele zmienia, poza tym w wieku 70 lat przechodzi się na emeryturę.
n Ale do siedemdziesiątki jeszcze sporo czasu, no i jaki prestiż!
S.J.: To jeszcze trzeba dożyć! Zamierzam napisać jeszcze ze dwie rzeczy (monografie), ale nie przypuszczam, żebym zdążył wykształcić kolejnego doktoranta.
n Mimo wszystko liczę, że za dwa lata spotkamy się z okazji następnej Pańskiej nominacji!
S.J.: Za dwa lata spotkać to my się możemy, pani Aniu, ale to jest niewykonalne. Sama procedura trwa ponad rok, a wykształcenie doktora średnio trzy lata. Do tego trzeba jeszcze zdać ze trzy egzaminy – ze specjalizacji, języka i chyba jeszcze z filozofii!
n Trzymam kciuki! Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Anna Naruszko